Artykuły

Stalking

Marię i Piotra połączył 3-miesięczny, trochę szalony, wakacyjny romans. Po powrocie do domu Maria zdecydowała o rozstaniu, nie czuła się gotowa na kontynuowanie tej relacji. Jednak Piotr nie przyjął jej decyzji do wiadomości. Maria zaczęła dostawać po kilkanaście sms-ów dziennie z zapewnieniami miłości, znajdowała na wycieraczce swojego mieszkania kwiaty, w jej skrzynce mailowej codziennie czekał błagalny list. Spotkali się, Maria miała nadzieję, że przekona go o swojej definitywnej decyzji. Nic bardziej mylnego. Po wizycie u Marii, Piotr stał się jeszcze bardziej „obecny” w jej życiu. Wiedział jaką drogą chodzi do pracy i potrafił czekać na nią z kwiatami w różnych, niespodziewanych miejscach.  Maria miała kilka razy wrażenie, że jedzie za nią samochód i ktoś ją obserwuje. Jakaś osoba włamała się doj skrzynki mailowej i wysłała obraźliwe  maile do znajomych, podpisane jej imieniem. Maria czuła się coraz bardziej osaczona i przerażona. Podejrzewała, że za tymi zachowaniami stoi Piotr, ale nie wiedziała jak ma się przed tym bronić. Usiłowała „negocjować”, prosząc go aby dał jej spokój. On twierdził, że Maria jest miłością jego życia, „ich dusze są sobie przeznczone”, ona jeszcze tego nie wie, ale on jest cierpliwy… Z czasem działania Piotrka stały się coraz bardziej agresywne. Skontaktował się anonimowo z pracodawcą Marii, informując go, że jego pracownica oszukuje go. Kilkakrotnie zadzwonił do jej rodziców strasząc ich i grożąc pobiciem. Któreś nocy ktoś porysował grubym gwoździem karoserię samochodu Marii.  Przynajmniej raz w tygodniu Piotr  zostawiał na wycieraczce jej mieszkania piękną czerwoną różę. Trwał to około roku. Maria przestała prawie sypiać z napięcia, zaczęła się bać powrotów do własnego domu….  Termin stalking pochodzi od angielskiego słowa „stalk” i oznacza „tropić, śledzić, prześladować”.  Stalking najłatwiej zdefiniować opisując typowe zachowania sprawcy tego typu nadużycia. Na stronie policji można znaleźć  taką listę, na której znajdują się: uporczywe wydzwanianie (w szczególności nocne),wysyłanie listów, SMS-ów, e maili oraz inne formy cyberstalkingu, pozostawianie wiadomości pod drzwiami mieszkania ofiary, pozostawianie wiadomości na poczcie głosowej, wręczanie lub przesyłanie ofierze niechcianych kwiatów czy prezentów (zarówno obraźliwych, jak i romantycznych czy deprymująco cennych), natrętne składanie propozycji spotkań, wspólnych wyjazdów i propozycji seksualnych, śledzenie, podążanie za ofiarą, zatrudnianie do tego prywatnych detektywów, obserwowanie, podglądanie ofiary, przebywanie w okolicy miejsca zamieszkania lub pracy ofiary, wyczekiwanie na ofiarę w miejscu jej pracy lub w okolicy miejsca jej zamieszkania, przyglądanie się ofierze, dążenie do nawiązania kontaktu z ofiarą za pośrednictwem wspólnych znajomych i rodziny (w tym również dzieci), wypytywanie ich o szczegóły z życia prywatnego ofiary, wypytywanie o ofiarę w miejscu jej zamieszkania i pracy, zakładanie podsłuchu telefonicznego, przeszukiwanie prywatnych notatek i śmieci ofiary celem uzyskania informacji o niej, wdzieranie się do mieszkania ofiary celem zabrania ofierze przedmiotów osobistych, bądź pozostawianie śladów obecności celem zastraszenia, rejestrowanie faktów z życia prywatnego ofiary za pośrednictwem aparatu fotograficznego i sprzętu audio wideo, podszywanie się pod ofiarę, np. przez składanie zamówień w jej imieniu, podszywanie się pod znajomych lub rodzinę ofiary, wysyłając jej listy z fałszywymi informacjami, manipulowanie ofiarą na przykład poprzez wszczynanie postępowania karnego przeciwko ofierze lub groźby wszczęcia postępowania czy groźby lub próby samobójstwa celem wymuszenia na ofierze pewnych zachowań (najczęściej wymuszenia kontaktu ze stalkerem), uprzedmiotowienie ofiary, poniżanie jej, manipulowanie przyjaciółmi i rodziną ofiary celem ich odwrócenia się od niej (nastawianie ich przeciw ofierze), zaczepianie ofiary w miejscach publicznych, niszczenie mienia prywatnego ofiary, szantaż emocjonalny, szantaż ekonomiczny, wyrządzanie szkody ulubieńcom – zwierzętom domowym będącym własnością ofiary, groźby (w tym groźby uszkodzenia ciała lub groźby śmierci), akty przemocy fizycznej, trzymanie w mieszkaniu ostrych narzędzi celem zastraszenia ofiary, akty wandalizmu i uszkodzenia mienia, np. zarysowania, stłuczenia – celem zastraszenia ofiary (najczęściej dotyczy to samochodu ofiary lub miejsca jej zamieszkania), wykrzykiwanie w miejscach publicznych obelg pod adresem ofiary w jej obecności (np. w okolicy miejsca pracy lub zamieszkania). Stalking jest działaniem celowym służącym prześladowaniu wybranej osoby. Jest to przestępstwo, które trwa w czasie (nie jest to  jednorazowe zachowanie sprawcy) i powoduje konkretne szkody w życiu ofiary. Sprawca w zamierzony sposób wywołuje w niej strach i poczucie zagrożenia. Podstawową potrzebą stalkera jest przejęcie kontroli nad osobą zastraszaną, poprzez doprowadzanie do sytuacji, kiedy odczuwa ona lęk.  Stalking stanowi formę przemocy która może wystąpić między byłymi partnerami,  znajomymi z pracy lub z sąsiedztwa, parą młodych ludzi umawiających się na randki, a nawet zupełnie obcymi sobie osobami. Z  badań przeprowadzone w Niemczech  60% stalkerów to byli partnerzy ofiary, 20% dalsi znajomi, 11% miało przelotny kontakt intymny z ofiarą, a 9% to nieznajomi.  Stalking może dotyczyć relacji między mężczyzną i kobietą, te przypadki należą do najczęściej występujących, ale także między osobami tej samej płci. Ok.  80% sprawców tej formy przemocy to mężczyźni, 20% kobiety. Kim jest stalker i jego ofiara Nie istnieje jednolity portret psychologiczny sprawcy i ofiary stalkingu. Sprawcy są zwykle zdrowymi psychicznie mężczyznami, świadomymi negatywnych skutków swoich działań, jednak chęć sprawowania kontroli nad ofiarą góruje nad innymi motywami. Celem ich działania jest wywołanie chęci ponownego kontaktu ze strony ofiary, ponieważ tylko w takiej relacji sprawca czuje się dowartościowany. Ofiara stalkingu doświadcza licznych negatywnych skutków przemocy takich jak poczucie zagrożenia, ataki paniki, depresja, obniżenie poczucia własnej wartości, spadek wiary we własne siły, wstyd i poczucie winy, że to ona doprowadziła do tej sytuacji, izolowanie się od otoczenia i trudności w wypełnianiu codziennych obowiązków, problemy w relacjach personalnych, bóle i zawroty głowy, zaburzenia snu, odżywiania itp. Nękana ofiara stalkingu bardzo często nie znajduje zrozumienia w swoim otoczeniu. Bardzo często nie ma nawet wsparcia znajomych, którzy obwiniają ją o rozstanie czy okazywanie obojętności wobec „biednego, szalejącego z miłości” mężczyzny. Dla zewnętrznych obserwatorów przebieg wydarzeń nie wygląda na przemoc . Zakochany walczy o ukochaną, ale ona pozostaje „zimna”. Z perspektywy otoczenia, często to z nią jest „coś nie w porządku”, „ma zamknięte serce”, „jest nadwrażliwa” itp.  Działania stalkera cechuje rozpiętość w czasie (przemoc trwa miesiącami, czasem latami), powtarzalność (stale wraca do pewnych zachowań), celowość (wykorzystuje cały swój potencjał do tego aby zastraszyć ofiarę). Co na to prawo? Stalking w świetle polskiego prawa jest przestępstwem karanym do 3 lat pozbawienia wolności. Ofiara stalkingu potrzebuje pomocy dwutorowej  – prawnej (ze strony policji i prokuratury) oraz  psychologicznej (oferują ją bezpłatnie placówki pomocy ofiarom przemocy). Sprawca stalkingu nie ma powodu, aby „sam

Stalking Read More »

Uzależnienia – po co robimy rzeczy, które nam szkodzą?

„Mówienie o uzależnieniach jest wkraczaniem w niebezpieczny teren, ponieważ każdy je posiada. Ogólnie rzecz biorąc, czujemy się albo ekspertami w tej dziedzinie, albo uważamy, że nie mamy uzależnień…” Arnold Mindell, „Śnienie na jawie” Uzależnienia, w nie tak odległej przeszłości, kojarzone były z brakiem silnej woli i słabością charakteru. Należały do obszaru do którego przylgnęła etykietka grzechu, niemoralności, bycia kimś gorszym od innych, kto nie umie się powstrzymać… W naszych czasach dużo się zmieniło na poziomie świadomości społecznej. Uzależnienia od substancji chemicznych takich jak alkohol czy narkotyki, nie są traktowane jako „zło moralne”, lecz rozpatrywane w kategorii chorób wymagających leczenia. Jednak nadal, w naszym potocznym myśleniu, proces uzależnienia lokowany jest bardziej w obszarze „patologii” niż w jako doświadczenie, które jest częścią codziennego życia większości z nas. Zdaniem A. Mindella, twórcy psychologii procesu, uzależnienia i tendencje do uzależnień są normą w naszej społeczności. Oznacza to, że wszyscy się nimi posługujemy. Tendencje, nie są w pełni rozwiniętym, procesem uzależnienia tj. nie prowadzą do tak drastycznych skutków jak zanik relacji z innymi, utrata zdrowia czy czasem życia, jakie potrafią towarzyszyć uzależnieniom. Są wstępem do „niewoli”, rodzajem przymusów jakie nam towarzyszą, obietnicą czegoś, co nigdy nie wydarza się naprawdę i do końca, wobec czego wciąż do tego wracamy… Granica między jednym a drugim bywa płynna. Od czego można się uzależnić? Uzależnić się można od wszystkiego. ..Stosując powszechnie używaną w psychologii definicję, uzależnienie to silna potrzeba wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji, która jest kontynuowana pomimo coraz znaczniejszych szkód. Osoba uzależniona nie umie powstrzymać się od danej substancji czy działania, uzależnienie przejmuje z czasem kontrolę nad jej życiem, a próby powstrzymania się i kontrolowania, kończą niepowodzeniem. W tym sensie osoba, który w wolnym czasie uprawia intensywnie długodystansowe bieganie, prowadzące z czasem do urazu kolan, a mimo to nadal kontynuująca swoją praktykę jest uzależniona. Osoba, która od lat zadłuża swoją kartę kredytową, wydając pieniądze na kolejną parę butów, sukienkę czy ładny przedmiot do domu, czym naraża siebie i bliskich na stałe poczucie lęku i chaosu, jest uzależniona. Osoba, hołdująca nawykom żywieniowym, które w ewidentny sposób nie służą jej zdrowiu, a mimo to nie zmieniająca swojego stylu życia, jest uzależniona. Osoba, która spędza przed komputerem kilkanaście godzin dziennie, pomimo strat jakie ponosi z tego powodu w swoich relacjach osobistych czy pracy zawodowej, jest uzależniona. Przykłady można mnożyć… Uzależnienie nie jest „po prostu patologią”, ale drogą jaka pozwala nam dojść do doświadczeń, których brak nam w codziennym życiu. W tym sensie, pomimo cierpień z którymi się wiążą, uzależnienia mają swoje drugie dno i głębszy sens. Są źródłem informacji ( których niestety nie umiemy czytać) o tym, czego tak naprawdę potrzebujemy w naszym życiu… Wewnętrzny konflikt interesów Substancja czy czynność , od której uzależniamy się, z jednej strony wprowadza nas w jakiś rodzaj upragnionego stanu, z drugiej strony blokuje pełną świadomość tego doświadczenia, co uniemożliwia korzystanie z tej umiejętności w świadomy sposób. Osoba, która nałogowo biega, być może doświadcza w trakcie długodystansowego wysiłku wyciszenia krytycznych myśli na swój temat, relaksu i wewnętrznego spokoju, stanu emocjonalnego z którym nie ma kontaktu w innych sytuacjach, jako kontrolująca i wymagającą od siebie. Osoba, która nałogowo kupuje drogie ubrania i przedmioty, być może doświadcza w momencie wchodzenia w posiadanie „nowej zabawki” uczucia dziecięcej radości, zabawy i przyjemności, stanu, który nie przydarza jej się w żadnym innych sytuacjach, bo na co dzień jest ślepo oddana innym, nie troszczy się siebie i poświęca pracy. Osoba, która pogrąża się w wirtualnym świecie internetu, włączając komputer czuje się wolna od zahamowań, silna i otwarta, co nie jest dla niej dostępne w rzeczywistych relacjach z bliskimi, w których jest raczej wycofana i nieśmiała. Każdy jest inny, każdy nałóg, jest sięganiem po jakiś indywidualny aspekt siebie, który nie może być osiągnięty w inny sposób, bo po prostu nie umiemy tego zrobić inaczej. Wszystko jest po coś… Uzależnienia czy tendencje do uzależnień dotyczą tej części naszej psychiki, które odsuwamy od siebie i którym nie pozwalamy się ujawnić w naszym codziennym życiu. Osoba, która uważa się za nieśmiałą, nie akceptuje głośnej i ekspresyjnej części siebie , po alkoholu jest głośna i krzykliwa. Osoba, która na co dzień kontroluje swoje emocje, jest chłodna i utrzymuje duży dystans z innymi, podczas anonimowych wymian na forach internetowych robi się wylewna emocjonalnie, otwarta i bardzo szczera. Osoba altruistycznie oddana innym, nie akceptująca egoizmu i skupienia na własnym „ja” , podczas szału zakupowego wydaje pieniądze tylko i wyłącznie według swojego „widzi mi się” , nawet jeśli są to często prezenty dla innych, nie mają one nic wspólnego z myśleniem o nich, są czystą formą zaspokajania jakiegoś rodzaju własnych potrzeb. Warto zadać sobie pytania: „ Co zyskuję dzięki tej substancji czy czynności, która mnie rujnuje? Jaką mam z niej korzyść psychologiczną? Kim się staję, pod wpływem tej substancji czy czynności?”. Uzależnienie więzi nas w pułapce przymusu powtarzania pewnych działań. Stan umysłu do które nas ono prowadzi, doświadczany jest nieświadomie, nie w pełni i bez zrozumienia jego znaczenia. Jesteśmy trochę sytuacji przysłowiowego psa ogrodnika – jesteśmy w ogrodzie, ale jabłek się nie najemy… Zbliżamy się poprzez substancję (alkohol, kawę itp.) czy jakieś działanie (zakupy, jedzenie, seks, sport itp) do stanu, który jest nam potrzebny, ale brakuje nam przytomnej świadomości, która mogłaby z tego skorzystać w pełni. Ten niedopełniony stan, powoduje, że doświadczamy przymusu powtarzania go kolejny raz, pomimo, że nasza racjonalna część dobrze wie, że to „niezdrowe”, „będziemy mieć kłopoty” itp.  Jesteśmy pomiędzy młotem a kowadłem – jeden aspekt nas zyskuje na chwilę przestrzeń do życia (doświadczamy relaksu, bliskości, radości itp.), drugi karze nas poczuciem winy i wstydu („znowu to zrobiłam/em”, „jestem do niczego”). Żeby przetrwać ten egzystencjalny, bardzo bolesny chaos, zwykle włączamy mechanizm zwany zaprzeczeniem, oszukujemy siebie poprzez minimalizowanie szkód („nic się nie stało”, „to nie jest problem, inni którzy mi zwracają na to uwagę mylą się”, „ każdy ma chwilę słabości”).Zaprzeczanie uzależnieniu służy zminimalizowaniu wewnętrznego cierpienia, które źródłem są konsekwencje tego co robimy. Niestety im bardziej unikamy konfrontacji z realnym życiem i własnymi emocjami, tym bardziej pogłębia się nasza niewola przywiązania do substancji czy działania, które przynosi chwilowa ulgę od bólu i cierpienia. Aspekt szamański

Uzależnienia – po co robimy rzeczy, które nam szkodzą? Read More »

Przemoc ekonomiczna

Beata żyje w pięknym domu, w jednej z podwarszawskich miejscowości willowych. Ma męża i dwie córeczki, w wieku  5 i  3 lata. Jest magistrem socjologii, jeszcze parę lat temu myślała o doktoracie.  Artur, jej mąż zarządza  filią dużej,  międzynarodowej firmy komputerowej. Dziewczynki chodzą do prywatnego przedszkola, na wakacje rodzina wyjeżdża zwykle za granicę. Beata jest ostatnią kobietą, która pomyślałaby o sobie, ze jest ofiarą przemocy ekonomicznej. A jednak… Artur świetnie zarabia, choć Beata od lat nie wie jakimi sumami dysponują jako rodzina. Mąż ma własne konto, do którego ona nie ma dostępu. Artur decyduje o wszystkim w ich wspólnym życiu, łącznie z tym jakiego mają używać proszku do prania, jakie jeść jogurty, w co ubierać dzieci.  Beata nie posiada żadnych własnych pieniędzy. jest całkowicie uzależniona od męża, pozbawiona własnego zdania i prawa decydowania o czymkolwiek. Kiedyś jeszcze odważała się podejmować samodzielne decyzje. Pamięta jak kupiła z budżetu, który dostaje od Artura, kolorową pościel. Wydawała jej się romantyczna do ich nowej sypialni. Awantura trwała potem tydzień…  Przemoc nie wydarzyła  się nagle, przyszła powoli i niezauważalnie – mówi Beata. Kiedy próbuje sięgnąć pamięcią do początku związku, nie widzi nic co by  wskazywało, że utraci swoją autonomię.  Artura poznała po studiach. Była wtedy całkowicie  niezależna finansowo, dobrze zarabiała. Zaraz po ślubie urodziła się pierwsza córka, potem druga.  Chciała wrócić do pracy, albo choćby skończyć swój doktorat, ale Artur uważał, że to egoistyczne z jej strony i krzywdzi tym dzieci. Została w domu. Artur co miesiąc  przelewał jej na wydatki domowe coraz mniejsze środki. W końcu prosiła już o wszystko. Była detalicznie  rozliczana z każdego rachunku. Na  zewnątrz byli zamożną rodziną, ale czasami brakowało jej na podstawowe zakupy żywnościowe  dla siebie i dzieci.  Artur uważał, że żona nie umie dysponować pieniędzmi i w związku z tym musi ją kontrolować.  Beata nieustannie starała się spełniać oczekiwania męża, wydawało jej się, że jeśli stanie się idealną gospodynią i matką, zostanie przez niego doceniona. W miarę upływu lat stawała się coraz bardziej bezsilna i zależna… Przemoc to intencjonalne działanie służące krzywdzeniu drugiej osoby. Przemoc wiąże się z nierównością sił tj. przewagą ze strony agresora. Efektem przemocy jest  cierpienie ze strony ofiary oraz jej narastająca bezsilność. Przemoc ekonomiczna to jedna z form przemocy w rodzinie, bardzo często nie rozpoznawana przez ofiary. Polega ona na sprawowaniu władzy w związku przez jedną ze stron za pomocą ścisłej kontroli nad finansami rodziny. Efektem przemocy ekonomicznej jest  doprowadzenie ofiary do stanu całkowitej zależności od sprawcy. Statystycznie większość ofiar przemocy w rodzinie (80%) to kobiety. Przemoc ekonomiczna może przybierać różne formy. Należą do nich: * ograniczenie dostępu do pieniędzy czy do informacji o stanie finansowym rodziny (np. ofiara dysponuje na co dzień tylko kwotami pieniędzy wydzielanymi przez sprawcę)  * zmuszanie do proszenia o każdą złotówkę (np. pieniądze wydzielane na codzienne utrzymanie rodziny są tak skromne, że ofiara zmuszona jest prosić o najmniejszą dodatkową kwotę np. na zakupy dotyczące swoich własnych potrzeb typu środki higieny osobistej itp.) * bardzo szczegółowe i często upokarzające dla ofiary rozliczanie z wydatków (np. konieczność zbierania rachunków i przedstawiania ich partnerowi) * kłamanie na temat zasobów rodziny (np. zaniżanie swoich zarobków przez sprawcę, tak aby ciężar codziennego utrzymania przenieść na ofiarę)    * wykradanie pieniędzy ofiary * niedopuszczanie ofiary do pracy zarobkowej, czasami wprost poprzez stosowanie zakazów, czasami poprzez szantaż emocjonalny „Jeśli pójdziesz do pracy, co stanie się z naszymi dziećmi?”, deprecjonowanie możliwości ofiary „Nie uda ci się znaleźć pracy, nic nie umiesz, jesteś słaba w tym co robisz” * nakładanie na barki ofiary licznych zadań domowych, w efekcie czego nie jest w stanie uniezależnić się i pracować zarobkowo np. poprzez niewywiązywanie się z pomocy przy opiece nad dziećmi, śrubowanie oczekiwań dotyczących standardów prowadzenia domu itp. * celowe niepłacenie alimentów, pozbawianie ofiary (przy okazji także dzieci) środków do życia * zaciąganie bez wiedzy współmałżonki/ka kredytów, kupowanie drogich sprzętów, w efekcie jej zarobki ofiary są przeznaczane na spłatę zobowiązań sprawcy * łożenie na rodzinę bardzo małych środków, co powoduje bardzo skromne codzienne życie partnerki i dzieci, co jakiś czas kupowanie dzieciom drogich prezentów Pieniądze stają się kartą przetargową sprawcy „Jeśli zrobisz to czego od ciebie oczekuję, to dostaniesz nagrodę – np. większą kwotę na utrzymanie rodziny, albo możliwość kupna czegoś dla siebie”. Przemoc ekonomiczna odbywa się bardzo często kosztem dzieci, które są „przekupywane” przez sprawcę i w ten sposób nastawiane przeciwko ofierze „To ja jestem dobrym rodzicem, który kupuje ci drogie prezenty. Matka cię nie kocha, zobacz jakie masz z nią życie”.  Sprawcy przemocy ekonomicznej utwierdzają ofiary w przekonaniu, że są nic nie warte, nie potrafią samodzielnie dysponować pieniędzmi, nigdy sobie same nie poradzą ekonomicznie.  Przemoc ekonomiczna idzie w parze z innymi formami przemocy w związku – przemocą psychiczną, seksualną, fizyczną. Zależność finansowa powoduje, że osoba doświadczająca przemocy decyduje się, pomimo braku równych praw, pozostać w krzywdzącym związku. Ten rodzaj przemocy  nie pozostawia siniaków, ale  jest tak samo upokarzający i niszczący jak przemoc fizyczna.  Kobiety, które doświadczają przemocy ekonomicznej rzadziej szukają pomocy u specjalisty czy na policji, bo sprawcy trudno udowodnić jest winę. Przemoc ekonomiczna degraduje poczucie wartości ofiary, która pozbawiona autonomii zaczyna patrzeć na siebie oczami sprawcy i wierzyć, że nie jest nic warta, nic nie potrafi, musi być posłuszna, nie da sobie samodzielnie rady na rynku pracy itp. Przemoc, wbrew potocznym opiniom i mitom jest w stanie dotknąć każdą rodzinę. Zdarza się w zamożnych domach, w których obydwoje, sprawca i ofiara mają wyższe wykształcenie, podobnie jak w domach w których na co dzień brakuje środków na utrzymanie, a partnerzy  są po szkołach zawodowych. Nie chodzi tu bowiem o zasoby materialne, ale o władzę nad członkami rodziny jaką mogą one dawać. Przemoc jest przestępstwem i niestety  nie kończy się sama z siebie. Wymaga podjęcia działań, które zatrzymają bezkarność sprawcy. Ofiary przemocy ekonomicznej potrzebują wsparcia z zewnątrz, same o własnych siłach są zwykle na tyle uwikłane w relację z krzywdzącym  partnerem, że nie są w stanie zmienić swojej sytuacji. Pomoc ofiarom przemocy w rodzinie wiąże się z udzieleniem jej wsparcia  psychologicznego, prawnego, zdrowotnego, socjalnego. Wymaga to udziału profesjonalistów z różnych dziedzin – psychologa, prawnika, pracownika socjalnego czasem lekarza i

Przemoc ekonomiczna Read More »

Narcyzm

O Larym Ellisonie, jednym z najbogatszych ludzi świata, założycielu firmy produkującej oprogramowanie do obsługi baz danych Oracle mawiano:        „Różnica między Larym Ellisonem, a Bogiem polega na tym, ze Bóg nie uważa, że jest Larym”. Zachowanie narcyza to mieszanina monstrualnie wielkiego poczucia własnej wartości i bezgranicznej arogancji. Do tego dochodzi często duża dawka wdzięku i talentu do uwodzenia. Jednych to fascynuje, innych doprowadza do białej gorączki… Co to jest narcyzm Narcyzm, to pojęcie opisujące jeden z typów osobowości. Wszyscy mamy w sobie jakiś rys narcystyczny, to znaczy umiejętność dziecięcego skupienia tylko na sobie. W rozsądnych granicach to niezwykle zdrowa cecha. Osoby u których rys ten znacznie dominuje nad innymi właściwościami i stanowi główny sposób kontaktu ze światem, określa się jako narcystyczne. Osoby takie charakteryzują się skłonnością do wykorzystywania otoczenia, wyolbrzymiania swojego znaczenia, nierealistycznymi fantazjami na temat swoich osiągnięć, urody, inteligencji i innych walorów, bezzasadnym oczekiwaniem lepszego traktowania zawsze i wszędzie, potrzebą nieustannego bycia w centrum uwagi , częstym i łatwym popadaniem w zazdrość, niezdolnością do przyjmowania krytyki. Wojtek uważa się za kogoś szczególnego, komu należy się podziw, wysoka pozycja i szczególne przywileje. Nieustannie pokazuje, na co go stać i podkreśla swoja wyższość nad innymi. Jeździ tylko ekskluzywnymi samochodami, nosi tylko markowe garnitury, pojawia się tylko w towarzystwie osób, które mają wysoką pozycję społeczną. Ma duży urok osobisty i umie uwodzić kobiety (oczywiście tylko takie, które podkreślą jego wartość). Kobietom wydaje się, że wreszcie trafiły na silnego i odpowiedzialnego mężczyznę, który osłoni je przed życiowymi wichrami. Nic bardziej mylnego, Wojtka nie interesuje bliskość i chronienie kogokolwiek przed czymkolwiek, Wojtek potrzebuje nieustannego podziwu…Osoby narcystyczne zachwycają się sobą, ale wbrew pozorom ich poczucie własnej wartości jest niezwykle kruche. Aby dobrze o sobie myśleć potrzebują ciągłego podziwu innych ludzi i poczucia, że są kimś wyjątkowym. To pragnienie powoduje, że narcyz musi wciąż udowadniać swoją wartość, a jego pewność siebie ma cechy nadmuchanego balona – prześwieca przez nią pustka. Na dnie fasadowej perfekcji i mocy jest poczucie fałszu, wstydu, pustki, bycia osobą niepełną, przekonanie o własnej brzydocie i niższości. Aby ukryć to zranione miejsce, narcyzowi bardzo zależy, by jego osiągnięcia i sukcesy były widoczne i powszechnie znane, otacza się ważnymi osobami, sięga po zewnętrzne oznaki statusu i władzy, lubi wprost demonstrować swą ważność, wyjątkowość i kompetencje. Przegląda się w społecznym lustrze podziwu i akceptacji. Jeśli trafia na opór, a jego ego nie zostaje właściwie docenione bywa agresywny, pełen urazy i złości. Jednym z podstawowych mechanizmów budowania swojego autorytetu jest deprecjonowanie sukcesów innych i eksponowanie osiągnięć własnych. Narcyz nic nikomu nigdy nie zawdzięcza, natomiast inni powinni być mu wdzięczni za wszystko czym zechciał się podzielić. Osoby narcystyczne nie doświadczają poczucia wdzięczności, bo uważają, że do wszystkiego doszli sami swoim geniuszem i ciężką pracą. Tacy się już urodzili i każda osoba, która nie traktuje tego ze stosownym uszanowaniem budzi gniew. Związek z narcyzem Związek z osobą silnie narcystyczną nie należy do łatwych. Relacjom tym często towarzyszy ciągłe, często trudno dostrzegalne, umniejszanie wartości partnera/ki. Osoba narcystyczna ma skłonność do wykorzystywania swoich bliskich, próbuje manipulować i dominować nad nimi. Nie chce się dzielić swoją siłą, bo to właśnie dzięki dominacji tę siłę zyskuje. Opieka, troska, akceptacja czy poczucie bezpieczeństwa, to nie są wartości jakie można łatwo odnaleźć w związku z tego typu osobą. Narcyz stara się zachować w związku kontrolę nad innymi, ponieważ bardzo boi się bliskości. Bliskość mogłaby obnażyć jego słabości i uzależnić emocjonalnie od partnera/ki. Osoby narcystyczne poszukują związków z osobami ambitnymi, atrakcyjnymi fizycznie i pewnymi siebie, unikają zaś potrzebujących bliskości emocjonalnej i opiekuńczych. Dopóki partner/ka jest silny i nie ulega mu, a górowanie nad nim/nią zaspokaja poczucie własnej wartości narcyza, dopóty trwa zainteresowanie związkiem. Kiedy partner/ka okazuje słabość, zwykle jest to początek końca. Relacje z innymi nie opierają się na bliskości i intymności, lecz na wykalkulowanym interesie. „Ty jesteś mi potrzebna, bo zachwycasz się mną i potwierdzasz moją wyjątkowość”. „Ciebie z kolei potrzebuję, bo potwierdzasz moją wielkoduszność i hojność”. „A ty po prostu możesz mi coś załatwić”. Czasem już przy pierwszym kontakcie osoby narcystyczne potrafią dokonać natychmiastowej klasyfikacji. Zamiast relacji następuje pewnego typu transakcja. Ci którzy są dopuszczeni bliżej mają po prostu jakąś rolę do odegrania, są potrzebni w jakimś celu. Strategia życia z narcyzem Tak naprawdę nie ma dobrej strategii postępowania z osobą narcystyczną. Kiedy partner/ka wypada gorzej od narcyza, zasługuje na pogardę i przestaje być atrakcyjny/a. Kiedy okazuje się lepszy/a – zasługuje na karę, bo narusza poczucie własnej wartości osoby narcystycznej. I tak źle, i tak niedobrze. Partnerzy osób narcystycznych trafiają w prawdziwą emocjonalną pułapkę. Z jednej strony mogą się czuć wybrani, poprzez związek z kimś tak wyjątkowym, z drugiej przeżywają często upokorzenie, mają poczucie niższości, nieważności, czują się wykorzystywani. Osoby narcystyczne często uzależniają partnerów emocjonalnie od siebie, z jednej strony częściowo dzielą się swoim blaskiem, z drugiej niszczą i traktują naprawdę źle. Partnerzy narcyzów po pewnym czasie zaczynają sobie zdawać sprawę z ich negatywnych cech. Dostrzegają manipulacje, nadmierną kontrolę, oszustwa. Dla wielu nadzieja na zaspokojenie pragnień związanych z partnerem narcystycznym może być silniejsza od cierpienia, którego doświadczają. Co się dzieje, gdy partner/ka dotychczas grająca wyśmienicie powierzoną sobie rolę zaczyna się buntować? W takiej sytuacji osobą narcystyczną czuje silne rozczarowanie i wściekłość, potrafi być bezwzględny , okrutny, agresywny. Jest w stanie sięgnąć po kary, chłodny dystans wobec partnera/ki, próby zranienia, zastraszanie czy stosowanie przemocy. Nierzadko też stara się zniszczyć pozytywny wizerunek partnera/ki w oczach innych, rozsiewa złośliwe plotki, pomawia, dewaluuje publicznie osiągnięcia. Wyjście z sieci manipulacji Nie warto jednak łudzić się nadzieją, że narcyz się zmieni. Terapia osób silnie narcystycznych jest niezwykle trudna i słabo rokująca z jednego, podstawowego powodu – nie mają oni motywacji, by się zmieniać. Są to osoby, które zawsze wygodnie ustawiają się w życiu, a jeśli coś im nie wychodzi, to winę przerzucają na otoczenie, a za chwilę uwodzą kolejne kobiety, mężczyzn, współpracowników, znajomych… Ich sposób postępowania jest w pewnym sensie niezwykle adaptacyjny i skuteczny. Trudno jest nakłonić ich do wewnętrznej zmiany, gdyż nie doświadczają praktycznie żadnego dyskomfortu w związku ze swoim postępowaniem. „To z nimi jest coś nie tak, ja jestem w porządku”. Każdą własną manipulację potrafią uzasadnić i

Narcyzm Read More »

Radzenie sobie ze złością

Barbara jest bardzo spokojną osobą. Ma 35 lat, mieszka sama, pracuje jako nauczycielka. Jest spełniona zawodowo, dzieci z którymi pracuje i ich rodzice uwielbiają ją za jej oddanie, cierpliwość i spokój. Ma wielu przyjaciół. Była przez kilka lat w związku, który rozpadł się rok temu. Barbara nigdy się nie złości. Jest w każdej sytuacji spokojna i łagodna. Jedynym jej problemem, z którym nie radzi sobie od lat, jest nadwaga wynikająca z przejadania się. Barbara stosowała już dziesiątki diet, ale zawsze stracone kilogramy wracały. Zauważyła, że nie jest w stanie kontrolować ilości zjadanych słodyczy kiedy się denerwuje i w jej życiu dzieje się coś trudnego. W takich okresach życia zdarzało jej się przytyć do 5 kg miesięcznie. Nie lubi siebie za to, czuje się wtedy winna i bardzo spada jej poczucie własnej wartości. Zbyszek  jest kierowcą, ma żonę i dwoje dzieci. W jego życiu powtarza się od dzieciństwa pewna trudna sytuacja. Zbyszek jest na ogół spokojny i otwarty wobec ludzi, ale co jakiś czas wybucha w bardzo gwałtowny sposób. Jest wtedy bardzo nieprzyjemny dla otoczenia – krzyczy podniesionym głosem, używa wulgarnych słów (które na co dzień nie należą do jego słownika), mówi rzeczy, których później żałuje. Wybuchy gniewu dotyczą drobiazgów np. spóźnienia dziecka, bałaganu w pokoju, popsutego kranu w zlewie. Obiektem złości jest zwykle żona i dzieci, Zbyszek  stara się kontrolować swoje wybuchy w pracy. Po fakcie, zwykle czuje się winny wobec rodziny i przeprasza za swoje zachowanie. Obydwie historie, tak wydawałoby się różniące od siebie, łączy  jeden wątek – opowiadają o osobach, które mają problem z wyrażaniem   złości.  Złość należy do podstawowych  emocji ludzkich, takich jak szczęście, strach, odraza i smutek. Każde dziecko rodzi się wyposażone w możliwość doświadczania i wyrażania złości,  jest to ważny element naszego dziedzictwa, który  służy przetrwaniu. Brzmi to dobrze, ale i tak większość z nas ma z tym jakiś kłopot.  Złość jest uczuciem, które w naszej kulturze cieszy się złą sławą. Wystarczy popatrzeć na zbieżność słów „złość” i „zły/zła”, może jest przypadkowa, a może nie… Kłopoty ze złością Generalnie rzecz biorąc, istnieją dwa rodzaje kłopotów ze złością. Pierwszy polega na braku, możliwości kontaktowania się ze swoją złością oraz trudności z jej ekspresją.  Drugi, to coś wręcz przeciwnego – chroniczna złość, reagowanie złością w większości  sytuacji życiowych. Osoby, które mają problem należący do pierwszej grupy, często nie rozpoznają wewnętrznych sygnałów złości. Zamiast nich doświadczają bólów brzucha, zawrotów głowy, głodu, potrzeby sięgnięcia po używki itp. papierosa, alkohol. W tej grupie są też osoby, które umieją rozpoznać, że czują złość, ale są całkowicie zablokowane w jej ekspresji – nigdy nie okazują tego uczucia na zewnątrz oraz osoby, które posiadają wzorzec „gromadzenia i wybuchania”. W drugiej grupie są z kolei osoby,  które są notorycznie złe, posiadają szereg wewnętrznych przekonań, które podpowiadają im, że inni ich nie lubią, robią coś w złej intencji, chcą oszukać itp. Łatwo zapalają się w swoim gniewie, są konfrontacyjne nawet w sytuacjach, które tego nie wymagają, długo trzymają w sobie urazy.  W obydwu grupach pojawia się  mechanizm kierowania złości przeciwko sobie – osoba przeżywająca złość na kogoś czuje się zła na siebie, mało wartościowa, ma poczucie winy, jest autoagresywna. Korzenie obydwu problemów tkwią w procesie społecznego uczenia się, sposobach radzenia sobie z emocjami i w systemie osobistych przekonań. Konstruktywne radzenie sobie ze złością jest możliwe. Wymaga jednak pewnej samoświadomości niezbędnej do zauważenia, że coś w  moim sposobie reagowania jest „nie tak” i pracy psychologicznej nad zmianą. Wiele osób nie podejmuje próby zmiany, ponieważ nie wiąże swoich problemów ze złością. Barbara nie wie, że jej objadanie się ma związek z tłumieniem silnej złości, a następnie „zajadaniem” poczucia winy jakie ma z tego powodu. Zbyszek uważa, że wybucha, ponieważ jest „prowokowany” przez zachowanie innych i na pewno byłby o wiele spokojniejszy, gdyby jego żona i dzieci bardziej dbały o porządek w domu.  Praca nad  problemem związanym z wyrażaniem złości wymaga wzięcia odpowiedzialności za swoje emocje, a nie obwiniania okoliczności zewnętrznych np. ”mam złą przemianę materii”, „mam niezdyscyplinowane dzieci”. Zamiast tego trzeba sobie powiedzieć prawdę  „To ja mam problem i chcę coś z nim zrobić” . Co tak naprawdę czuję? Psychologowie uważają, że człowiek dostosowując się do życia społecznego, tworzy pewnego rodzaju „maskę”, nabiera umiejętności przykrywania jednych uczuć drugimi. Dla przykładu – jeśli zostałam wychowana na „grzeczną” dziewczynkę, której „złość piękności szkodzi”, będę  unikała czucia i wyrażania złości, bo to nie pasuje do mojego obrazu. Zamiast złości nauczę się doświadczać tego, na co mam wewnętrzne przyzwolenie jako dorosła kobieta np. lęku, niepokoju, głodu, smutku. Wiele kobiet zamiast złościć się  płacze. Jeśli chłopiec został wychowany na „twardziela”, któremu nie wolno czuć zranienia, niepewności, strachu, ale za to wolno okazywać złość, świadczącą o sile i zdecydowaniu, wtedy jako mężczyzna będzie pokrywał złością każdą sytuacją w której tak naprawdę doświadcza czegoś zupełnie innego np. lęku. Po latach praktyki w dzieciństwie, tego „fałszerstwa” dokonujemy  automatycznie,  dokonuje się to nawykowo, więc poza kontrolą świadomości. Nauczmy się rozpoznawać i mówić co czujemy Praca dotycząca zmiany w tym obszarze, oznacza lepsze poznanie siebie i naukę doświadczania oraz wyrażania całego spektrum emocji. Oznacza zaglądanie „pod pokrywkę” gniewu czy też „nieustannej łagodności”, uświadamianie sobie emocji, które są pierwotne wobec tego co czujemy nawykowo.  Daje to szansę na bycie bardziej autentyczną osobą i komunikowanie otoczeniu głębszej prawdy o sobie.  Tak otwarte komunikowanie nie zawsze jest łatwe. Potrzebujemy nauczyć się rozpoznawać ukryte emocje i stojące za nimi potrzeby oraz poznać konstruktywne sposoby wyrażania ich. Potem przychodzi czas na decyzję czy w każdej sytuacji podejmujemy ryzyko powiedzenia o swojej prawdziwej złości, trosce, bólu, lęku czy niepewności. Nie zawsze jest możliwe, żebyśmy były/byli  „bez maski”, czasem to po prostu niebezpieczne. Jeśli jednak powrócimy do kontaktu ze swoimi autentycznymi uczuciami, mamy wybór jakiego  nie posiadamy kierując się w życiu sztywnym automatyzmem wyuczonym w dzieciństwie Rady dla osób, które się nie złoszczą  Rady dla „chronicznych złośników” Agnieszka CzapczyńskaZajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie

Radzenie sobie ze złością Read More »

Stawanie się kobietą

„Rodzice mają ogromne poczucie straty, kiedy ich córki wkraczają na nowy lad. Tęsknią za dziewczynkami, które śpiewały w kuchni, czytały im szkolne wypracowania, towarzyszyły w wyprawach na ryby i na mecze. Tęsknią za córkami, które lubiły piec ciastka, bawić się i grać oraz chciały, by je całowano na dobranoc. Zamiast pełnych życia, uczuciowych córek mają w domu odmieńców – nowe dziewczęta: smutniejsze, pełne złości i bardziej skomplikowane. Wszyscy opłakują stratę.” Ocalić Ofelię, Mary Pipher Zmieścić stopę w złotym pantofelku Wiek dojrzewania jest okresem przejścia. W rdzennych tradycjach towarzyszyły mu rytuały, w których żegnano symboliczną „śmierć” dziecka i „narodziny” dorosłej członkini lub członka społeczności. Rozumiano, że przechodzenie od okresu dzieciństwa do dorosłości jest bardzo trudne emocjonalnie – traci się przywileje i ograniczenia osoby zależnej od innych, zyskuje prawa i obowiązki kobiety lub mężczyzny niosących odpowiedzialność. W naszej kulturze rytuały tego typu mają charakter bardzo szczątkowy i każde kolejne pokolenie przekracza swój próg dorastania w stanie wewnętrznego chaosu, plątaniny sprzecznych uczuć i braku zrozumienia dla procesu zmiany w jakim uczestniczy. Stawanie się kobietą oznacza pożegnanie z byciem dziewczynką. To dwa drastycznie różne światy. Dziewczynce generalnie wolno o wiele więcej niż kobiecie. Ma prawo być spontaniczna, rozwijać się tak jak chce, nie mieć wielu obowiązków domowych, nie poświęcać dla innych, mieć swoje pasje, spędzać wolny czas na zabawie, ubierać jak jej wygodnie, a nie jak „należy”, jeść to co chce… Przejście w kobiecość w naszej kulturze jest bardzo obrazowo oddane w baśni o Kopciuszku, kiedy to autorzy opisują wizytę księcia w domu macochy: „Matka podała jej nóż i rzekła: – Obetnij palec. I tak, gdy zostaniesz królową, nie będziesz chodziła piechotą… Córka odcięła palec, z trudem wcisnęła trzewiczek i z zaciśniętymi z bólu zębami wyszła do królewicza.”  Aby wpasować swoją indywidualność, z jaką każda z nas przychodzi na świat, w „złoty pantofelek” (skądinąd w baśni należący do innej kobiety), musimy podobnie jak córki macochy odciąć się od jakiegoś kawałka swojej dziewczęcej natury. Jeśli złoty pantofelek w rękach księcia oznacza kulturowy wzorzec „idealnej kobiety”, to jest to przekaz mówiący „masz wartość w oczach innych i zasługujesz na względy mężczyzny o tyle, o ile zmieścisz się w jego oczekiwaniach wobec ciebie. Dopasuj się dobrze do szablonu i nie zważaj na ból jaki się z tym wiąże.” Słynna terapeutka, obrończyni praw dzieci, Alice Miller, nazywa ten proces tworzeniem „fałszywego ja”. Kultura w której żyjemy, wymusza na dziewczynkach i chłopcach rezygnację z tego „kim są” na rzecz tego „jakie powinny być”. Wizerunki idealnego mężczyzny i kobiety różnią się znacząco od siebie. Standardy „właściwego” zachowania i wyglądu kobiet nie są zbyt precyzyjnie opisane, jednak łatwo je rozpoznać, ponieważ otoczenie surowo karze „buntowniczki”. Dziewczyny, które mówią wprost to co myślą nazywane są „wyszczekanymi”, więc szybko uczą się milczeć w sytuacjach publicznych. Dziewczyny, które maję budowę ciała obiegającą od wysoko nagradzanej szczupłej sylwetki, są wyśmiewane, więc szybko uczą się nie lubić swojego ciała i głodzić je. Dziewczyny, które z natury swojego umysłu są dociekliwymi intelektualistkami, uczą się to ukrywać, żeby nie zasłużyć na miano „mało seksownych nudziar”. Dziewczyny, które urodziły się z mocną, wojowniczą naturą, odkrywają, że nie są to cenione kobiece cechy, więc wyrabiają w sobie spolegliwość i poddaństwo wobec otoczenia. „Żeby być piękną trzeba cierpieć” . I tak już jest, nikt tego nie podważa. Uważa się, że dziewczęta w wieku dojrzewania „głupieją” i robią się trudne dla otoczenia z powodu „burzy hormonalnej”. Podobną „burzę hormonalną” kobiety przechodzą czterdzieści lat później w okresie menopauzy, ale nie kończy się to tak wielką liczbą prób samobójczych i udanych samobójstw, licznymi przypadkami samookaleczania się, bulimii i anoreksji jak u nastolatek. Utrata prawa do bycia sobą i wyrażania w świecie swojego „autentycznego ja”, która wydarza się w okresie dojrzewania jest najwyraźniej tak bolesna, że jakaś część dziewcząt (i chłopców) woli śmierć. To brzmi bardzo drastycznie, ale też i doświadczenie dojrzewania w naszej kulturze nie należy do łatwych i prostych… Metody przetrwania Młode dziewczyny przyjmują kilka typowych strategii przetrwania kulturowej presji. Jedną z nich jest przystosowanie się, dążenie do idealnego wpasowania się kulturowy wizerunek młodej kobiety. Masowo robią się podobne do kolejnej „ikony” popkultury, mówią tak jak ona, robią to co ona. Inną strategią jest zamknięcie się w sobie, rezygnacja z dotychczasowych pasji i zainteresowań, odcięcie od otoczenia np. w kręgu książek, muzyki. Kolejną wersją przetrwania jest depresja ze wszystkim symptomami tego stanu, takimi jak obniżony nastrój, niskie poczucie własnej wartości, utrata radości życia, brak motywacji i napędu do najprostszych czynności. Inną możliwością jest gniew i bunt, ostre przeciwstawianie się wszelkim ograniczeniom, czasem kosztem samej siebie, swojego bezpieczeństwa czy zdrowia. Czasem jedna strategia dominuje w zachowaniu młodej kobiety, czasem dziewczyny używają każdej z nich. A wrogami numer jeden są za każdym razem zwykle rodzice… Jak wspierać młode kobiety Kultura w której żyjemy nie jest zainteresowana rozwojem indywidualności młodych kobiet. Ten przekaz dociera do dziewczynek od najwcześniejszych lat życia i trudno się dziwić, że jest skuteczny. Stawanie się młodą kobietą oznacza rezygnację z tego kim się jest, na rzecz totalnego dostosowania do wymogów otoczenia. W przypadku młodych kobiet, tym otoczeniem z czasem przestają być rodzice (ich standardy stają się „przestarzałe”) a zaczyna być grupa rówieśnicza i kultura masowa. Stawanie się kobietą wiąże się z poważną stratą dla własnego człowieczeństwa, ponieważ trzeba wyglądać tak, żeby podobać się chłopcom, zachowywać w określony sposób (np. „luzacki”), interesować bardziej modą i urodą niż tym co dla wielu dziewczyn byłoby naprawdę interesujące, zrezygnować z tych aspektów swojej natury, które nie pasują do „wizerunku”. To odcięcie dotyczy cech uważanych w naszej kulturze za tradycyjnie „męskie” – asertywność, autonomia, skupienie na sobie, zainteresowanie czym innym niż relacje z innymi itp. Wyznacznikiem poczucia własnej wartości młodych kobiet jest to, na ile udało im się zdobyć akceptację chłopców. Wielu rodziców widzi ten bezlitosny proces wyzbywania się swojej indywidualności przez dojrzewające dziecko, ale próby przeciwstawiania się mu wydają się bezowocne. Jest takie powiedzenie wśród rodziców nastoletnich dzieci „trzeba to przetrwać jak dżumę”. Tylko co z zadżumionymi? I co z własnym żalem na widok ukochanej córki, która z własnej woli rezygnuje ze swojej indywidualności i na naszych oczach zamienia w kopię Dody, Britney Spears czy

Stawanie się kobietą Read More »

„Przysięgam, że to po raz ostatni” – cykl przemocy w rodzinie 

„Dobrze znam ten moment w naszym związku w którym wybaczam. Najpierw jest awantura, krzyk, ostatnio doszło do tego popychanie. Robię wszystko, żeby dzieci nie były świadkami, ale co tu można zrobić kiedy się mieszka w 37 metrach kwadratowych. Potem słyszę taką ciszę w głowie i wiem, że muszę uciekać z tego piekła. Jestem gotowa zapakować walizkę z rzeczami maluchów i wyjść tak jak stoję.  Dwa razy tak zrobiłam, odeszłam. Zamieszkałam raz u mamy, raz u koleżanki. Było nam bardzo ciężko, ale czułam, że wreszcie jestem bezpieczna. Po kilku dniach pojawiał się mąż, przychodził z kwiatami i prezentami dla dzieci. Aż piszczały w radości. Obiecywał, że to było ostatni raz. Wszyscy mnie przekonywali, że nie dam rady sama i żebym spróbowała raz jeszcze. Miękło mi serce, pojawiała się nadzieja, czułość… Był taki udręczony, czułam, że jestem gotowa dać mu szansę . I dawałam…” 80% sprawców przemocy w rodzinie to mężczyźni, większość ofiar to kobiety oraz dzieci, dlatego w tekście używam określenia „sprawca”, mając równocześnie świadomość tej generalizacji i faktu, że bywają także „sprawczynie”.  Dynamikę związku w którym dochodzi do przemocy cechują trzy powtarzające się fazy. 1. Faza narastania napięcia Jest to faza budowania napięcia. Sprawca staje się krytyczny, nieprzyjemny w codziennym kontakcie, drażliwy, wszystko mu przeszkadza,  stosuje wyzwiska i upokorzenia. Kobieta dostrzega  zmiany w zachowaniu partnera, boi się wybuchu i w związku z tym stara się unikać konfrontacji. Mimo tych „uników” mężczyzna staje się coraz bardziej wściekły. Narasta napięcie. Każdy szczegół może  wywołać  jego złość, wspólne życie przypomina pole minowe, właściwie nie wiadomo co może spowodować eksplozję, trzeba się zachowywać bardzo ostrożnie… Sprawca prowokuje kłótnie o drobiazgi, staje się coraz bardziej niebezpieczny, sprawia wrażenie, jakby nie panował nad swoją złością. Otoczenie usiłuje w jakiś sposób opanować sytuację – uspokaja go, spełnia wszystkie zachcianki, wywiązuje się w dwójnasób ze wszystkich swoich obowiązków. Ofiary często przepraszają sprawcę, bo czują się odpowiedzialne za jego uczucia. Nic w tym dziwnego, bo ten swoje emocje tłumaczy jako reakcje na „prowokacje” ze strony ofiary :„ Ile razy prosiłem o ciszę, nie mogę przez ciebie pracować”, „naczynia stawia się inaczej w zlewie, powtarzam od zawsze”, „nie troszczysz się o mnie tylko o dzieci” itp. Kobiety koncentrują swoją uwagę na złudnych próbach zatrzymania eskalacji złości, wymyślają powody aby poprawić sprawcy humor, uczynić go bardziej zadowolonym i tym samym powstrzymać przed wyrządzeniem krzywdy rodzinie. Jest to rodzaj zachowań ucieczkowych służących  ochronie przed bezpośrednim  atakiem. Oddalanie od siebie niebezpieczeństwa to zresztą  naturalna ludzka cecha.  W tej fazie kobiety stają się uległe, schodzą z drogi, nie reagują na zaczepki, robią wszystko, żeby partner nie miał powodów „by się przyczepić”.  Manipulują  sytuacją własną i dziećmi, by zapobiegać atakom partnera. Ten rodzaj zachowania daje ofierze złudne poczucie, że posiada kontrolę nad sytuacją, daje nadzieję, że swoją uległą postawą spowoduje, że napięcie nie przerodzi się w otwartą przemoc.  Stałe napięcie w związku wywołuje różne dolegliwości somatyczne u ofiar jak bóle brzucha, głowy, trudności ze snem, utratę albo apetytu albo ataki objadania się itp. Inne wpadają w marazm  lub wręcz przeciwnie stają się bardzo niespokojne. Napięcie narasta do poziomu który w pewnym momencie staje się nie do zniesienia. Zdarza się, że ofiary same decydują się na konfrontację, żeby „mieć najgorsze za sobą”. Faza narastania napięcia może trwać kilka godzin, dni,  lat. Zależy to od dynamiki związku , a przede wszystkim od zachowania sprawcy, który zawsze wini ofiarę za wybuch.  2. Faza gwałtownej przemocy Jest to moment w którym partner staje się gwałtowny, wpada w szał i wyładowuje się. Faza druga jest końcowym ogniwem fazy pierwszej, w której pod wpływem narastającego napięcia, stresu i wzajemnych nieporozumień dochodzi do wyładowania nagromadzonej złości w postaci jawnych ataków agresji. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. brak papieru toaletowego albo zbyt głośna zabawa dzieci. Skutki przemocy mogą być różne – potłuczenia, złamania, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć.  W trakcie ataku kobieta nadal  stara się zrobić wszystko, żeby uspokoić sprawcę, chronić siebie lub dzieci. Czasem bezsilność powoduje, że zaczyna też zaczyna być agresywna.  Ofiara czuje się bezradna, przestają skutkować jakiekolwiek zachowania – uspokajanie sprawcy, bycie miłą,  unikanie,  bierne poddanie się , agresja nie zatrzymuje jego gniewu. Wybuch przemocy trwa krótko w stosunku do pozostałych faz cyklu, od kilkunastu minut do kilkunastu godzin.  Po zakończeniu wybuchu , kobieta jest w stanie szoku, często nie wierzy, że to miało miejsce naprawdę. Odczuwa wstyd że nie była w stanie się obronić. Jest przerażona, oszołomiona, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność. Częstą reakcją jest też zaprzeczanie, że dana sytuacja miała miejsce, albo że była tak drastyczna. Im sytuacja była bardziej zagrażająca dla życia lub zdrowia ofiary, tym często silniej jest przez nią  minimalizowana, a zachowanie  partnera usprawiedliwiane.   3. Faza miodowego miesiąca Jest to czas, który przychodzi po zakończeniu ataku agresji. W  fazie trzeciej dominuje poczucie winy. Sprawca czuje się winny z powodu swojego zachowania i stanu  ofiar/ofiary.  Kobieta odczuwa poczucie winy z powodu niemożności ochronienia siebie lub dzieci („jestem słaba”). Ponieważ emocje te są bardzo silne i trudne do udźwignięcia, obie strony starają się jak najszybciej odbudować sytuację sprzed wybuchu. Sprawca w skrajny sposób okazuje swoją miłość – może być przesadnie kochający, szarmancki, romantycznie zakochany. Jego zachowanie sprawia, że ofiara mu wybacza i odczuwa współczucie. Kobieta wierzy w zapewnienia, że przemoc już nigdy więcej się nie powtórzy. Gdy sprawca wyładował już swoją wściekłość i ma świadomość, że posunął się za daleko, staje się   inną osobą. Okazuje szczerą skruchę, obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy, stara się znaleźć wytłumaczenie dla tego, co zrobił („miałem zły dzień w pracy”, „nie powinnaś mówić do mnie tym tonem, wiesz jak to źle znoszę” itp.). Sprawca przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy incydent, który już się nigdy nie powtórzy, okazuje ciepło i miłość, staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby ich związek był nieustanną sielanką, której nigdy nic nie zakłóciło. Faza „miodowego miesiąca” to czas szczerych rozmów z ofiarą, dzielenia się swoimi przeżyciami, snucia marzeń o wspólnej przyszłości, planowania dzieci, obiecywania, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Sprawca realnie troszczy się o ofiarę, spędza z nią czas,

„Przysięgam, że to po raz ostatni” – cykl przemocy w rodzinie  Read More »

Czy warto czytać poradniki psychologiczne?

„Możesz uzdrowić swoje życie”, „Naucz się asertywności”, „Myśl pozytywnie”, „Zrób karierę w pół roku” – półki księgarń uginają się od psychologicznych wydawnictw służących rozwiązywaniu problemów osobistych. Do najpopularniejszych należą poradniki uczące radzenia sobie ze stresem, zdobywania pieniędzy, bycia osobą bardziej pewną siebie, zasad dobrego życia małżeńskiego i rodzicielstwa, niekonwencjonalnego leczenia chorób somatycznych, czerpania większej radości z seksu itp. Powody sięgania po poradniki „samopomocowe” są zrozumiałe i bardzo ludzkie. Należą do nich pragnienie dokonania zmian w życiu i nadzieja na coś lepszego, pionierski duch samodzielnego zmagania się z własnymi trudnościami, zniechęcenie wobec dotychczasowych metod działania albo też chęć uniknięcia stygmatyzacji, jaka  wciąż ciąży w naszej społeczności na tych, którzy „leczą się u psychiatry”. Czy można rozwiązywać problemy osobiste przy pomocy lektur? Niektóre z pewnością tak. Dotyczy to zwłaszcza problemów wynikających z braku wiedzy na dany temat czy potrzeby potwierdzenia pewnych postaw. Do tego typu skutecznych podręczników należy  np. seria autorstwa Elanie Mazlish i Adele Faber. Te dwie kobiety poznały się pod koniec lat sześćdziesiątych na spotkaniach prowadzonych przez popularnego psychologa dziecięcego Dr Haima Guinotta. Przez dziesięć lat, krok po kroku uczyły się nowych sposobów komunikacji, przez co diametralnie zmieniły życie swoich rodzin. Efektem doświadczeń tych dziesięciu lat była ich pierwsza książka „Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci”, za którą zostały uhonorowane prestiżową Christopher Award za „literacki wkład w afirmację najwyższych wartości duchowych człowieka”. Ich kolejna książka „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” osiągnęła międzynarodowy  i trwający do dziś dzień sukces, stając się bestsellerem w wielu krajach. Elanie Mazlish i Adele Faber cieszą się od lat niesłabnącą popularnością  jako ekspertki w dziedzinie komunikacji między rodzicami/nauczycielami a dziećmi. Tym podręcznikom warto zaufać… Niemożliwe natomiast wydaje się rozwiązywanie za pomocą lektury książek problemów, których źródła są głębsze niż nasze nawyki , a dotyczą  doznanych urazów, głęboko utrwalonych i nieświadomych postaw życiowych. Wiele podręczników „samopomocy” posługuje się bardzo uproszczoną wiedzą psychologiczną i traktuje pewne jej wycinki jako prawdy ogólne, odnoszące się do wszystkich ludzi. Uproszczenia nie są złem samym w sobie, po prostu trzeba mieć do nich dystans. Bywają zwyczajnie nie skuteczne,  czasem mogą być też szkodliwe. Niebezpieczeństwo polega na tym, że usypiają uwagę, dają alibi, że „coś robię z moim problemem”, podczas gdy w gruncie rzeczy nie robię nic.  Dają złudzenie samodzielnego wpływu na problemy, z którymi nie jesteśmy realnie w stanie pomóc sobie samodzielnie. Nie ma możliwości poradzenia sobie za pomocą „podręczników” i samodzielnej pracy np. z uzależnieniem od środków chemicznych, chorobą psychiczną czy  przemocą w rodzinie. Im dłużej odwlekamy swoją decyzję dotyczącą sięgnięcia po pomoc profesjonalistów, licząc na to, że za pomocą zdrowszej diety, afirmacji i pozytywnego myślenia czy wybaczenia krzywd ludziom, którzy nas zranili osiągniemy upragniony spokój ducha, tym dłużej tkwimy w sytuacji, która wymaga zmiany przy udziale innych ludzi. Czym kierować się przy wyborze poradników psychologicznych? Na pewno istotne jest autorstwo książki. To ważne, czy autorem/ką jest ktoś o profesjonalnym przygotowaniu w danej dziedzinie, czy „osoba uzdrowiona”. Przy całym szacunku, dla tej drugiej kategorii, samo przeżycie trudnej sytuacji, nie poparte wiedzą i doświadczeniem  z innego źródła, nie zawsze wiąże się z umiejętnością udzielenia pomocy innym. Czasem też, to co pomogło w jednym przypadku, po prostu nie będzie skuteczne w pozostałych.  Nota bene,  wielu  profesjonalnych  terapeutów, popularyzujących jakiś fragment  swojego doświadczenia psychologicznego, to właśnie „osoby uzdrowione”, które poza swoją wiedzą ekspercką, posiadają wrażliwość  i głębię,  wynikającą z osobistego przeżycia  problemu, o którym piszą np. uzależnienia, współuzależnienia, choroby, żałoby,  przemocy w rodzinie, trudnego rodzicielstwa itp. W tradycji szamańskiej, prawdziwym szamanem/ką staje się ta osoba, która potrafi uzdrowić samą siebie. Jeśli doda się do tego profesjonalną wiedzę nabytą przez lata praktyki w danej dziedzinie, daje to często charyzmatyczną  mieszankę . Przykładem tego typu dobrej literatury poradnikowej, posiadającej zarówno walor profesjonalnej wiedzy jak i  wiarygodności osobistego doświadczenia  autora, są np. książki Johna Bradshowa. Dotyczą one dziedziny uzależnień oraz uzdrawiania traumy dzieciństwa spędzonego w rodzinie z problemem alkoholowym. John Bradshaw, słynny amerykański psychoterapeuta, opierając się na własnym doświadczeniu życiowym, stworzył teorię polegającą na docieraniu do krzywd i urazów psychicznych doznanych w przeszłości, leczeniu skrzywdzonego dziecka wewnętrznego, które należy odnaleźć i otoczyć opieką. Jego najbardziej znane, tłumaczone na wiele języków książki  to „Powrót do swego wewnętrznego domu” (Medium), „Zrozumieć rodzinę” (IPZiT PTP).  Innym przykładem dobrego podręcznika, posiadającego obydwa walory tj. autentyczność autorki i profesjonalizm zawodowy we własnej dziedzinie,  są publikacje Pii Mellody, wybitnej psychoterapeutki amerykańskiej, autorki bestsellerów o zjawisku współuzależnienia np. „Toksyczne związki” (Czarna Owca). Z „innej bajki”  wspaniałymi poradnikami psychologicznymi dla osób zainteresowanych przekraczaniem stresu, bólu i choroby oraz po prostu rozwojem własnym ,są książki Jona Kabat-Zinna (np. „Życie piękna katastrofa”  (Wydawnictwo Czarna Owca, Instytut Psychoimmunologii). Ich autor, połączył osobiste doświadczenie kilkudziesięciu lat medytacji ze swoją praktyką terapeutyczną, tworząc nową gałąź medycyny, zwanej medycyną behawioralną. Jego program redukcji stresu i relaksacji, początkowo praktykowany w klinice medycznej przy Uniwersytecie w Michigan, opiera się na rygorystycznym szkoleniu uważności, rozumianej jako świadomości każdej chwili.  Podręczniki Kabatt-Zinna są kolejnym przykładem bardzo inspirującej integracji osobistego doświadczenia, głębokiej wiary w skuteczność własnej metody oraz co równie istotnie, bardzo szerokiej wiedzy medyczno-psychologicznej wynikającej z wieloletniej praktyki zawodowej.       Przy wyborze  poradnika ważna jest kategoria problemów, którymi  książka się zajmuje. Problemy te, krótko mówiąc,  muszą dawać się rozwiązać w realny sposób, a nie tylko metodą „cudu”. Pewne trudności jakie napotykamy w życiu są nieodwracalne np. choroby o podłożu genetycznym, choroby w bardzo zaawansowanej fazie rozwoju itp. Dawanie nadziei na ich rozwiązanie jest po prostu nadużyciem. Innym ważnym wskaźnikiem dobrego podręcznika samopomocy jest dostosowanie informacji do różnic, jakie występują pomiędzy odbiorcami książki. Nie istnieje jedno panaceum dla wszystkich. Najskuteczniejsze jest podawanie wielu strategii, które mogą pomóc w zmierzeniu się z problemem. Co więcej, w odniesieniu do psychologii, strategie te powinny być poparte przez wiedzę naukową lub doświadczenia profesjonalistów. Poradnik powinien opierać się na potwierdzonych źródłach np. czyjeś dłuższej praktyce w danej dziedzinie, badaniach, opiniach innych ekspertów w tym samy obszarze.  Przed kupieniem kolejnej książki sprawdźmy, czy zawiera ona bibliografię i jakie pozycję są w niej zawarte. Podana literatura może zarówno dodać wiarygodności podanym w poradniku informacjom, jak i pozwala na dalsze studiowanie problemu we własnym zakresie.    Czytanie poszerza horyzonty,

Czy warto czytać poradniki psychologiczne? Read More »

Człowiek zwierzę polityczne

Sądzimy, że przekonania polityczne powstają jako owoc racjonalnego myślenia, wynik rozważania argumentów i wyboru tych, które mają najwięcej sensu. Prawda jest jednak bardziej złożona. Nasze poglądy polityczne zależą w dużej mierze od czynników, które są całkowicie poza naszą świadomością. Wiążą się z poziomem wykształcenia, poczuciem zagrożenia ze strony  zewnętrznego świata wrodzonymi cechami osobowości i wieloma innymi zmiennymi. Jednym z najistotniejszych elementów kształtujących nasze przekonania polityczne jest …lęk przed śmiercią. „Wszyscy ludzie rodzą się tacy sami – z wyjątkiem republikanów i demokratów” żartował komik Groucho Marx.  To był zapewne sarkazm, ale rzeczywiście amerykańskie badania prowadzone w końcówce lat 60 tych dowodzą, że  istnieją znaczące  różnice osobowościowe pomiędzy osobami, które deklarują poglądy konserwatywne  a osobami, które określają się jako liberalne. Badając  dzieciństwo dorosłych liberałów zauważono, że w wieku szkolnym nawiązywali bliskie relacje z rówieśnikami, byli oceniani przez nauczycieli jako bardziej niezależni, energiczni, impulsywni i elastyczni. Konserwatyści opisywani byli w dzieciństwie jako osoby często występujące w roli ofiary, noszące w sobie urazę, lękowe, zahamowane emocjonalnie. Jak się ma jedno do drugiego? Postawiono hipotezę, że dzieciom, którym brak pewności siebie potrzebny jest jakiś zewnętrzny porządek przywracający poczucie bezpieczeństwa. Takim porządkiem może być konserwatywny system przekonań oparty na tradycji. Konserwatyzm a kolorowe meble Najszerszy przegląd badań porównawczych dotyczących zależności pomiędzy osobowością a przekonaniami politycznymi pochodzi z 2003 roku i jest meta analizą 88 badań, którymi objęto w USA 22 tys. osób. Badacze J. Jost, A. Kruglansky, J. Glaster, F. Sulloway zauważyli szereg tendencji, które są charakterystyczne dla osób o odmiennych poglądach politycznych. Różnice te są dostrzegalne nawet na poziomie stylu urządzania biur. Liberałowie okazują się większymi bałaganiarzami, w ich pomieszczeniach jest więcej różnorodnych, kolorowych mebli, posiadają więcej pamiątek z podróży, map i flag z całego świata, mają więcej książek o bardziej zróżnicowanej tematyce, częściej podoba im się sztuka abstrakcyjna, preferują muzykę klasyczną, jazz oraz  komedie romantyczne. Generalnie są  też bardziej optymistyczni. Konserwatyści są za to porządniejsi, ich biura są czyściejsze, sensowniej zorganizowane, jaśniej oświetlone i bardziej konwencjonalnie umeblowane. Preferują bardziej tradycyjne sposoby spędzania wolnego czasu,  jak słuchanie radia i oglądanie telewizji, lubią muzykę country. Republikanie osiągają wyższe wyniki  w działaniach wiążących się z utrzymywaniem porządku, postępowaniem według zasad, wykonywaniem obowiązków. Liberałowie mają z kolei wyższe wyniki na skalach badających poziom ciekawości , poszukiwania wrażeń, otwartości, twórczości, zapotrzebowania na bodźce takie jak podróże, sztuka, muzyka i literatura. Konserwatyści mają mniejszą tolerancję wobec niejednoznaczności, liberałowie łatwiej spostrzegają różne odcienie szarości i godzą pozornie sprzeczne informacje.  Jak można się domyślić cytowane dane spotkały się z lodowatym przyjęciem ze strony amerykańskiej prawicy, nazwano je wręcz „badaniami nad stukniętymi konserwatystami” i zarzucono błędy metodologiczne oraz stronniczość badaczy, którzy generalnie wywodzą się ze środowisk liberalnych. Wygląda na to, że prawica znalazła się rzeczywiście pod lupą amerykańskich psychologów, ma to jednak bardzo konkretną przyczynę. Większość badań dotyczących osób  deklarujących poglądy prawicowe powstała po 11 września 2001, a ich celem nie było deprecjonowanie republikanów, lecz próba wyjaśnienia zjawiska powszechnej zmiany poglądów z lewicowych na prawicowe, jaka wydarzyła się w USA po pamiętnej dla całego świata tragedii. Podróże i wykształcenie Badania pokazują, że nie tylko cechy osobowości wpływają na nasze poglądy, lecz także nasze doświadczenia życiowe – wykształcenie, podróże, wykonywany zawód, miejsce zamieszkania. Edukacja idzie w parze z tolerancją i zwykle , im wyższy poziom wykształcenia , tym większa tolerancja wobec różnorodności postaw i poglądów. Osoby studiujące za granicą są często bardziej liberalne niż studiujące w kraju. Profesorowie znanych uniwersytetów są bardziej liberalni niż osoby na równorzędnych stanowiskach mniej prestiżowych szkół. Jak to wyjaśnić? Hipoteza zakłada, że podróże i edukacja obniżają poziom lęku. Im więcej wiesz o świecie, tym stajesz się bardziej otwartą i ciekawą innych osobą.  Jednak nie zawsze…Po osiągnięciu pewnego poziomu edukacji tendencja ta ulega zatrzymaniu. Studenci kierunków ekonomicznych, zaczynają po studiach być bardziej konserwatywni wobec mniejszości etnicznych niż byli wcześniej. Prawnicy i lekarze, gdy stają się częścią systemu, chronią swoje interesy ekonomiczne i także zaczynają przechodzić na prawe skrzydło konserwatywnego światopoglądu.   Lęk przed  śmiercią Teoria TMT (terror menagment theory) zakłada, że wzmocnienie lęku przed śmiercią motywuje ludzi do silniejszej obrony dotychczasowego punktu widzenia. Według niej przywoływanie wspomnień tragedii powinno u liberałów wzmacniać poglądy liberalne, u konserwatystów konserwatywne. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej skomplikowana, o czym świadczy doświadczenie tysięcy Amerykanów po 11 września, którzy nie stali się bardziej zagorzałymi liberałami niż dotychczas, a wręcz przeciwnie, masowo dokonali zmiany poglądów o 180 stopni tj. stali się konserwatystami.  Zdaniem badaczy myślenie o śmierci i poczucie zagrożenia, czyni ludzi bardziej konserwatywnymi, ponieważ wywołuje głębokie pragnienie życia w świecie jasno ustalonego porządku i sprawiedliwości, w którym ludzie dostają to na co zapracowali, nie spotyka ich nic niesprawiedliwego i nieprzewidywalnego. Kiedy te zrozumiałe tęsknoty są wzmocnione myśleniem o śmierci  innych i lękiem przed końcem własnej egzystencji, ludzie zaczynają skłaniać się ku konserwatyzmowi.  Jako wizja świata, daje on więcej pewnych i  jednoznacznych rozwiązań. Białe jest białe, a czarne jest czarne. Wiadomo co jest dobre, a co jest złe, a przynajmniej tak się nam wydaje… Konserwatywni politycy są adwokatami tradycyjnych wartości, które są ludziom znane, a przez to wydają się bezpieczne i sprawdzone. Twórcy kampanii politycznych, powszechnie korzystają z taktyki wzbudzania lęku wyborców w celu zdobycia ich głosów. W 1964 roku użyto w celach promocyjnych plakatu ze zdjęciem małej dziewczynki zrywającej kwiatki w cieniu grzyba atomowego.  W 1984 roku Ronald Regan przyciągał wyborców reklamą wzbudzającą panikę z powodu zimnej wojny. W 2004 Bush przedstawił w swojej kampanii stado wilków czających się w lesie, jako symbol zagrożenia terroryzmem. Bardzo subtelna manipulacja stanem psychicznym odbiorców jest w stanie zmienić ich preferencji polityczne, a tym samym wpłynąć na wyniki wyborów.  Konserwatywny George  Bush często odwoływał się  w swojej kampanii do tragedii 11 września. Zdaniem badaczy, była to wykalkulowana na zimno metoda zdobywania głosów dla konserwatystów i wycofywania przez elektorat poparcia dla liberalnego kontrkandydata Johna Carry. Jak wiemy zadziałała. Nie znam polskich badań, które rzucałyby światło na analogiczne kwestie w naszej rzeczywistości. Szkoda, bo mogłyby okazać się bardzo ciekawe… Na ile przywoływanie wątku tragedii smoleńskiej wzmaga nastroje konserwatywne elektoratu, poprzez przypominanie ludziom o doświadczeniu śmierci i straty? W jakim stopniu publiczne debaty na takie tematy jak zagrożenie ze strony terroryzmu, mogą

Człowiek zwierzę polityczne Read More »

Całe życie to rozwój – zalety wieku 50 plus

Nie uczyć człowieka dojrzałego jest marnowaniem człowieka. Uczyć człowieka niedojrzałego jest marnowaniem słów. Konfucjusz — Śpiew ptaka (Nuta mądrości) W rdzennych kulturach wiek 50 plus był zaszczytnym momentem, który otwierał drzwi do kręgu starszyzny. Umiano dostrzegać i wykorzystywać zalety, które przynosi dojrzałość – intuicję, doświadczenie, zdolność do wykraczania poza chwilowy zysk oraz widzenia interesu całości. Podobnie szanowano starszyznę w dojrzałych systemach politycznych, np. starożytnej Grecji. W naszej kulturze wiek 50 plus to dla wielu ludzi początek przechodzenia w strefę społecznego cienia. Kultura zachodu jest krótkowzroczna – stawia na młodość, urodę i rywalizację. Żyjemy w cywilizacji opartej na kulcie nieustannej sprawności i wygranej z innymi. Patrzymy na proces przemijania i starzenia się nie jak na możliwość rozwoju, lecz jak na nieuchronnie zbliżające się zło. Czasami jednak warto przyjrzeć się dojrzałości w szerszy niż zwykle sposób i odczarować kulturowe mity, którym ulegamy. Mit numer jeden – „osoby dojrzałe nie są elastyczne” Prawdą jest, że osoby dojrzałe mają już wiele ukształtowanych przekonań. Doświadczenie pięćdziesięciu lat życia pozwala sprawdzić na własnej skórze, co jest prawdziwą wartością. Stabilność wewnętrzna nie musi jednak oznaczać sztywności, równowaga zaś jest zaletą w każdym zawodzie. Dzięki równowadze osoba starsza pracując w zespole z młodszymi działa jak spoiwo. Nie stanowi zagrożenia, bo zwykle nie jest już zainteresowana udziałem w „wyścigu szczurów”. Nie zależy jej na szybkiej karierze i uznaniu, nie dąży do sukcesu po trupach. Dojrzałość pozwala dostrzegać pryncypia i trzymać się stałych wartości. Starszemu człowiekowi łatwiej niż młodszemu przychodzi zachowanie dystansu w trudnej sytuacji lub dokonanie bolesnego wyboru. Nie rzuca się przypadkowo we wszystkie strony w poszukiwaniu rozwiązania. Wewnętrzny kręgosłup pięćdziesięciolatka czy pięćdziesięciolatki jest na tyle silny, że w stresie poradzi sobie i przystosuje do sytuacji. Osoba dojrzała potrafi na różne problemy firmy spojrzeć z innej niż młody pracownik perspektywy. Do rozwiązywania problemów zespołu przystępuje nie z pozycji rywala, lecz z pozycji osoby, która przechodziła już przez podobne kryzysy. Wie także, jak rozładować konflikty, podczas gdy młodzi mają skłonność do eskalacji różnic i morderczej walki o własną wygraną. Czy można ten zespół cech nazwać brakiem elastyczności? Mit numer dwa –  „osoby dojrzałe nie uczą się nowych rzeczy” Prawdą jest, że mózg człowieka najlepiej przyswaja wiedzę w młodym wieku. Ale jak wygląda kwestia wykorzystania zdobytych umiejętności? Z badań wynika, że młodzi ludzie mają olbrzymią potrzebę podnoszenia swoich kompetencji, ale wiążą się z tym częste zmiany pracy. Jeśli nauczą się czegoś nowego, co pozwala im wspiąć się wyżej, z dużym prawdopodobieństwem to zrobią. Są przekonani, że jeżeli nie idziesz do przodu, przestajesz się liczyć. Dojrzali ludzie mają zupełnie inne priorytety życiowe. Zwykle bardziej zależy im na stabilności miejsca pracy, niż na ustawicznym dążeniu do góry. Starsi pracownicy są sumienni, bardziej skrupulatni, ponieważ chcą wykazać swoją przydatność. Są świadomi upływu czasu i tracenia zdolności manualnych i percepcyjnych. Młodzi biorą na siebie dużo i nie zawsze prawidłowo oceniają swoje możliwości. Z dojrzałością jest trochę jak z biegiem na długi dystans. Młody, niedoświadczony biegacz startuje dynamicznie, ale szybko się męczy. Starszy biegacz, może porusza się z mniejszą gracją, ale dochodzi do mety w podobnym czasie, pomimo obiektywnie słabszych wyników wydolnościowych. Jego ruch jest po prostu bardziej ekonomiczny i lepiej zorganizowany, bo stoją za nim lata doświadczeń i znajomość siebie. Mit numer trzy – „osoby starsze ciągle chorują i są zgorzkniałe” Badania dotyczące procesów starzenia się ludzkiego organizmu pokazują, że z wiekiem, zachodzi kilka zmian bardzo korzystnych dla codziennego funkcjonowania człowieka. Osoby starsze rzadziej się przeziębiają, bo ich organizm przez wiele lat zdążył już wytworzyć przeciwciała. Osoby starsze potrzebują mniej snu (jak zbadali naukowcy z Uniwersytetu w Surrey i Harvard Medical School) – o około 1,5 godz. mniej niż osoby w wieku 18 – 32 lata. Mają 90 minut dziennie więcej na czytanie, pracę, twórczość, czy jakąkolwiek inną aktywność. Osoby starsze potrafią cieszyć się życiem podobnie jak młodzi. Amerykańska psycholog Susan Turk Charles z University of California twierdzi, że ludzie dojrzali są szczęśliwsi, ponieważ mają większą kontrolę nad swoimi emocjami niż osoby młodsze i nie ulegają tak łatwo złym nastrojom. Wiedzą, że czasu jest coraz mniej, więc szkoda go przeznaczać na pielęgnowanie przykrych stanów. W ludziach młodych jest ciągła chęć konfrontowania się z krytyką, kontrolowania tego, jakie robią wrażenie na innych i nerwowe reagowanie na niedogodności w życiu czy pracy. Mit numer cztery – „osoby starsze nie mają motywacji do pracy, chcą być jak najszybciej  na emeryturze” Badania wykazują, że motywacja do pracy jest w większym stopniu cechą indywidualną niż związaną z wiekiem. Ponadto młodzi pracownicy dużą część energii wydatkują na opiekę nad dziećmi i tworzenie rodziny. Dotyczy to nie tylko kobiet, ale i mężczyzn. Osoby w wieku średnim i starszym mają już zwykle odchowane dzieci, stabilne związki, ustaloną sytuację rodzinną i w związku z tym bardzo często mocniej niż osoby młode angażują się w wykonywaną pracę. Potrafią też o wiele mocniej identyfikować się z firmą. Są wdzięczne za to, że ktoś docenia ich doświadczenie i umiejętności. Osoby 50 plus są w stanie włożyć całą swoją energię w pracę i działanie na polu zawodowym. Psychologowie często nazywają ten etap życia „okresem pustego gniazda”. Jest to czas kiedy z domu odchodzą dorosłe już dzieci i pojawia się przestrzeń na nowe możliwości. Ta zmiana otwiera ogromne szanse działania na zupełnie innym polu niż dotychczas –  realizację zawodową, działanie na rzecz społeczności, rozwój w tych obszarach, w których z powodów obciążenia rodziną był przez lata niemożliwy. Obecność dojrzałych osób jest bardzo ważna dla stabilności zespołu, liczą się w planowaniu długoterminowym. Zróżnicowanie wiekowe zespołu przynosi pracodawcy większe korzyści niż zatrudnianie wyłącznie młodych ludzi, którzy co pewien czas wypalają się i odchodzą. Dojrzałość daje dystans i uczy tolerancji, dzięki czemu starszy człowiek nie myśli tak często o zmianie zespołu. Nawet, jeżeli widzi wady swojego szefa, pozostanie w firmie. Może w ten sposób także wywierać pozytywny wpływ na swoich współpracowników. Przejście na emeryturę w polskim wydaniu nie dla każdego jest dobrym rozwiązaniem. Wiele mężczyzn i kobiet w wieku 50 plus bardzo chce pracować zawodowo. W naszych warunkach tylko aktywność na rynku pracy daje niezależność ekonomiczną od dzieci czy partnera. Emerytura w polskich realiach to zejście na margines życia. Wielu ludzi

Całe życie to rozwój – zalety wieku 50 plus Read More »

Scroll to Top