Życie jest nieustanną zmianą. Kiedy wchodzimy w związek, każde z nas jest w jakimś określonym momencie swojego życia. Jesteśmy pewnego rodzaju „potencjalnością” rozwoju i realizowania pełni swoich możliwości, ale też „potencjalnością” zastoju i zatrzymania w jakieś fazie stawania się dojrzałą osobą. Nasz związek zmienia się wraz z nami. Czasami „wzrasta”, kiedy uda nam się przejść pozytywnie do nowej fazy wspólnego życia, czasami „utyka”, kiedy któraś ze stron (lub obydwie) nie chcą pozwolić, aby przyszło nowe… Zmiany w związku wydają się nam na tyle trudne i zagrażające, że usiłujemy trzymać się kurczowo starych mechanizmów. Wchodzimy w sztywne role, które na jakimś etapie wspólnego życia mają wiele sensu i służą budowaniu związku, ale na kolejnym etapie okazują się przeszkodą w rozwoju.
Maria i Piotr byli kochającą się parą, którą łączyły wspólne pasje (uwielbiali podróże), liczne grono przyjaciół oraz kilkanaście lat dobrego związku (poznali się pod koniec szkoły średniej, jako „para” przeszli przez studia, obydwoje „robili kariery” w swoich zawodach). Do czasu urodzenia się bliźniaków obydwoje byli „wolnymi duszami”, żyjącymi razem, ale dającymi sobie sporo swobody i wolności. Około trzydziestki Maria zaczęła bardzo pragnąc dziecka, Piotr mniej…Tak czy siak, dzieci przyszły na świat, ku radości obydwojga .Maria, pomimo kilku miesięcy kryzysu, weszła w nową rolę „mamy” , mimo rezygnacji z dotychczasowego stylu życia, nauczyła się odnajdywać w niej różne plusy i możliwości spełnienia. Piotr, pozostał wolnym duchem…Teoretycznie przyjął na siebie rolę ojca, ale w praktyce pozostawił większość domowych obowiązków na barkach Marii. On nie miał czasu, bo był w pracy, albo na spotkaniu z kolegami, albo na siłowni, albo właśnie pakował się na wyprawę trampingową…Ich związek zamienił się w pasmo awantur i wzajemnych żalów.
Tak scenariusz pojawia się w życiu często. Relacja rozwija się dzięki temu, że spotyka się ze sobą dwoje ludzi o wspólnych zainteresowaniach, potrzebach, oczekiwaniach wobec życia. Potem przychodzi nieuchronny moment zmiany i tylko jedna ze stron jest gotowa poddać się „nowemu”. Narodziny dziecka, są „klasykiem” zmiany w relacji, ale w związkach w których nie ma dzieci, dzieje się tak samo np. jedna ze stron dojrzewa do bycia bardziej niezależną, druga ma trudność w „puszczeniu” kontroli, jedna chce więcej niezależności wobec rodziny pochodzenia, druga jest silnie związana ze swoimi rodzicami, jedna potrzebuje bardziej realizować się zawodowo, druga czuje się zaniedbana. Jesteśmy żywymi, dość nieprzewidywalnymi nawet dla samych siebie istotami…Wiele zmian, które zachodzą w drugiej osobie w związku, może być dla nas na tyle trudnych, że mamy problem z ich przyjęciem. Nie tak miało być, nie z taką kobietą/mężczyzną decydowaliśmy się na wspólne życie….
Czym jest kryzys?
Kryzys jest naszym oporem przed zmianą. W każdym związku prędzej czy później do niego dochodzimy. Przestajemy widzieć pozytywne cechy partnera/ki, dostrzegamy „cień” drugiej osoby, tracimy poczucie sensu bycia w tak trudnej dla nas relacji. To co kiedyś było tylko jednym z aspektów drugiej osoby, rozrasta się do nieprzewidywalnie dużych rozmiarów i staje się dla nas koszmarem… Mężczyzna, który na początku związku był silny i zdecydowany, wydawał się przez to właśnie fascynujących dla wielu kobiet. Kiedy jednak jego władczość rozwinęła się w stronę nieustannej kontroli, zazdrości, inwigilowania partnerki, stał się sprawcą przemocy. Opiekuńcza, ciepła i uwielbiająca dom kobieta, dawała wiele poczucia bezpieczeństwa w związku . Jeśli jednak rozwinęła tylko ten aspekt siebie i po urodzeniu dzieci skupiła się tylko na nich, okazała się chłodną i odrzucającą żoną dla swojego partnera. Nigdy do końca nie wiemy, kim staniemy się sami/e, a już tym bardziej kim stanie się po latach wspólnego życia osoba, która pokochaliśmy/łyśmy…
Strategie radzenia sobie ze zmianą
W sytuacji zmiany mamy kilka sposobów reakcji, które w dużej mierze zależą od tego jak w ogóle zachowujemy się życiu. Niektóre z tych sposobów radzenia sobie, prowadzą do wyjścia z kryzysu, inne niestety go podtrzymują.
1. Poczekam, może mu/jej minie…
To strategia polegająca nie podejmowaniu działania. Osoba, która wybiera tę metodę, po prostu biernie czeka. Pociesza się myślami: „wszystko się jeszcze ułoży”, „to tylko chwilowe”, „czas nam pomoże”, „nie jest jeszcze aż tak źle”, „spróbuję wybaczyć” itd. Takie myślenie odracza konfrontację i pozornie oddala konflikt. W tym sensie jest reakcją konstruktywną, bo para się nie rozstaje ( czasem latami). Ma jednak pewną bardzo ciemną stronę – partnerzy/ki związku są coraz bardziej nieszczęśliwi/e. Metoda „zamiatania pod dywan” zapewnia trwanie relacji, ale powoduje, że w gruncie rzeczy kryzys coraz bardziej się pogłębia i coraz trudniej o autentyczną bliskość. Ta strona, która bardziej cierpi coraz bardziej oddala się emocjonalnie. Para jest razem, ale po latach obydwie strony są zwykle bardzo samotne i nie łączy ich ze sobą zbyt wile ciepłych uczuć.
2. Nie obchodzisz mnie….
To strategia polegająca na stopniowym odsuwaniu się od partera/ki, karaniu jej/jego chłodem, zimnem i obojętnością. „Ponieważ jest to dla mnie trudnej kim się stajesz, zaczynam się dystansować, odsuwam się od ciebie, przestajesz mnie interesować.” Towarzyszy temu często narzekanie i krytyka „to twoja wina”, „bo ty zawsze…” oraz unikanie dyskusji i otwartej rozmowy na temat realnych problemów w związku „nie będę z tobą o tym rozmawiał/a”, „to nie ma sensu”. Jeśli druga strona, w obliczu takiej sytuacji przyjmuje postawę pasywną i postanowi „poczekać, aż wszystko samo się ułoży” , związek stopniowo osłabnie, partnerzy będą spędzać ze sobą coraz mniej czasu, aż w końcu może dojść do momentu w którym już naprawdę nic nie będzie ich ze sobą łączyło…
3. Rozwodzę się…
To reakcja, która polega na tym, że jedna ze stron po prostu przerywa związek. „Jest mi z tobą tak źle, że odchodzę”, „Mam tego dość”, „Już dłużej nie wytrzymam”. W takiej sytuacji nie ma już mowy o naprawie, o ile partner/ka który/a zdecydował/a się na odejście i nie zechce nawiązać dialogu, który mógłby naprawić związek. Odejście ze związku bywa sposobem radzenia sobie z długotrwałym kryzysem na który reagowaliśmy poprzednio innymi sposobami (np. przeczekiwaniem, odsuwaniem się, walką itp.) i kiedy pojawiła się szansa na zmianę np. potencjalny nowy/a partner/ka, możliwość wyjazdu w celach zawodowych itp., po prostu korzystamy z tej okazji…
4. Porozmawiajmy, o tym co się z nami dzieje…
To jedyna prawdziwie konstruktywna reakcja na kryzys związany ze zmianami w związku. Polega na gotowości obu stron do spotkania i porozmawiania na temat problemów w relacji. Obydwie strony godzą się na kompromis i zmiany, tak by przejść przez kryzys. Gotowość obydwu stron to warunek podstawowy tej strategii, desperacja jednej nie jest wystarczająca…. Często bywa niestety tak, że na dialog oraz szukanie kompromisów nastawiona jest tylko jedna osoba. Próbuje ona zmienić partnera/kę (co bez zgody drugie strony na zmianę skazane jest na niepowodzenie i stanowi stratę czasu) lub zmienia siebie, tak by dopasować się do oczekiwań. To drugie też jest działaniem na krótką metę, bo nie da się być tym kim się nie jest…Czasem niestety musimy pogodzić się z faktem, że nie mamy wpływu na innych i podjąć w obliczu tej bolesnej prawdy decyzję „Co dalej z moim życiem?”.
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.