Matka i córka

„W obecnych czasach matki wciąż  uzewnętrzniają głęboko zakorzenione lęki wielu pokoleń kobiet przed nimi: kto jest odcięty od wspólnoty, ten jest ignorowany, w najlepszym razie traktowany z podejrzliwością, w najgorszym – prześladowany i niszczony. Kobieta żyjąca w podobnym otoczeniu często próbuje tak ukształtować córkę , by ta spełniała wymogi świata zewnętrznego, zachowywała się poprawnie – w nadziei, ż ocali córkę  i samą siebie przed atakiem” „Biegnąca z wilkami”, Clarissa Pinkola Estes

Wyjątkowością  relacji między matkami a córkami zainteresowano się stosunkowo niedawno. Świadczy o tym chociażby język, w którym stosujemy  słowo ‘synostwo’ dotyczące faktu bycia synem, podczas gdy bycie córką nie posiada żadnego określenia.   ‘Córectwo’ w naszej kulturze nie wydaje się zjawiskiem godnym zauważenia. Niestety często nasze matkowanie  oraz bycie córką jest trudnym doświadczeniem dla obydwu stron. Nasila się to zwykle w momencie kiedy córka staje się dorosłą kobietą i zaczyna  wchodzić w samodzielne życie. Dzieje się tak często wtedy, gdy okazuje się, że matka chce utrzymać nad wszystkim kontrolę,  nadal decydować o życiu swojego „dziecka”, nie przyjmuje do wiadomości, że córka jest już coraz bardziej autonomiczna wobec jej decyzji. Młodzi ludzie są w wielu rodzinach szczególnie ostro krytykowani  w przez rodziców właśnie w okresie dorastania i stawania „na własnych nogach”.  Za krytycznymi słowami matek i ojców kryje się wiele sensownych myśli, problem polega na tym, że krytyka nie jest najlepszym sposobem porozumiewania się, a mniej lub bardziej dorosłe dzieci reagują na to dokładnie tym samym. Tak powstaje konflikt.

Trudna przyjaźń

Powodem krytyki jest często to o czym pisze Clarissa Pinkola Estes, pozytywna intencja ochrony swojej córki przed powieleniem cierpieńwłasnego życia. Wiele matek karmi się iluzją, że jest to możliwe. „Gdyby tylko zechciała mnie wysłuchać i zrobiła co mówię, na pewno wszystko by jej się udało w życiu”. Gorące pragnienie ochrony własnego dziecka przed bólem, błędami, zranieniem jest potrzebą większości matek, niestety im nasze dziecko staje się bardzie dorosłe i samodzielne tym, bardziej staje się to nierealne. Nikt nie uczy się na cudzych błędach, wielu rzeczy trzeba spróbować na własnej skórze, czy tego chcemy jako rodzice, czy nie. Co więcej jest w tym wiele mądrości.  Żyjemy w czasach kiedy kolejne pokolenia coraz szybciej zmieniają swój styl życia. To co było nie do pomyślenia w czasach naszych babek, jest oczywistością w czasach naszych córek. Jako matki możemy przekazywać im naszą miłość, wsparcie, wiarę we własne możliwości, ale wiele rozwiązań dotyczących życiowych dylematów muszą odnaleźć same, bo my jako matki naprawdę ich nie znamy. Relacje córki i matki są szczególnie mocne. To nie tylko więzy krwi, ale wspólnota płci, ta sama kobieca ścieżka. Wiele matek uważa, że wie lepiej, jak się po niej idzie, bo stoją za tym lata doświadczeń, których nie posiada córka. To prawda, że doświadczenie życiowe jest niepodważalnym atutem w starciu z młodością. Jednak nie jest to powód, aby odbierać drugiej osobie, być może bardziej naiwnej, niesamodzielnej i  pozbawionej umiejętności przewidywania konsekwencji własnych decyzji, prawa do samostanowienia. Prawa do własnych błędów. Wiele napięć między  matkami i córkami wynika z chęci narzucania przez matki swojej woli i osobistych standardów życia, oraz gwałtownego buntu ze strony córek. Więź, która mogłaby by być źródłem niepowtarzalnej  przyjaźni, o ile zbudowana by była na większym partnerstwie między często dwiema dorosłymi kobietami, zamienia się w toczoną przez lata wojnę podjazdową. Kiedy córka rodzi swoje dzieci, są one często kolejnym pokoleniem włączanym w te potyczki, za pomocą strofowania córki/matki przez babcię i pouczania jej jak ma funkcjonować w nowej roli.  

Syndrom „nieopuszczonego gniazda”

W szczególnie trudnych relacjach matka-córka problemem jest odejście od matki i założenie rodziny bądź rozpoczęcie życia na własny rachunek. Często dotyczy to dziewcząt, które osiągnęły dzięki pomocy matki bardzo wiele – zdobyły staranne wykształcenie, posiadają wiele umiejętności i talentów. Problemem w jakimś momencie życia staje się  wyprowadzenie  z domu i  znalezienie sobie partnera życiowego, który spełniłby surowe oczekiwania  matki.  Matka  powstrzymuje odejście córki, tworzy świat przepełniony lękiem,  pokazuje, że życie poza rodzicielskim domem jest niemożliwe. Taki rodzaj działania powoduje spustoszenia w wewnętrznym świecie córki, która nie mogąc stanąć na własnych nogach (jakkolwiek byłby one drżące) traci wiarę we własne możliwości, nie buduje autonomicznego życia i przez to przestaje się rozwijać. Zanika nadzieja i swoboda, pozostaje depresja, cierpienie, beznadzieja czasem przeplatana agresją. Kobiety-córki uwikłane w  sieć manipulacji rozwijaną przez matkę boją się samodzielności, a jednocześnie desperacko pragną autonomii.

Oddawanie córki w ręce mężczyzny

W naszej kulturze kobiety wychowywane są do roli żony i matki.  Dziewczęca niezależność i autonomia oraz umiejętność kierowania się w życiu własną perspektywą, nie stanowią wartości uznawanych za ważne dla kobiet. Dla wielu matek obserwowanie córki, która  wybiera własną ścieżkę, zamiast autostrady wyjeżdżonej doświadczeniami babek i prababek, budzi autentyczny lęk oraz poczucie winy. „Musiałam coś zrobić nie tak, skoro moja córka nie wyszła za mąż”, „To moja wina, że ona ciągle nie ma dzieci”, „Źle ja wychowałam skoro ona żyje w związku bez ślubu”, „Za mało poświeciłam jej uwagi w dzieciństwie i ona teraz nie chce tradycyjnej rodziny”. Z perspektywy wielu matek, ale też i ojców zwieńczeniem trudów związanych z wychowaniem córki jest oddanie jej w ręce właściwego mężczyzny. Nie biorą pod uwagę innego, czasem o wiele bardziej adekwatnego do potrzeb młodej kobiety rozwiązania.  

 Jak przekraczać konflikt

Młode kobiety naprawdę potrzebują wsparcia ze strony starszych kobiet, ale nie może to oznaczać sprowadzania ich do roli nieodpowiedzialnych dziewczynek. Niezależnie od tego jak mocno podzielił nas konflikt „matczyno-córczyny”, zawsze istnieje nadzieja na połączenie i odbudowę relacji. Na pewno nie ma powrotu do układu polegającego na zależności, jaka istnieje między mamą a jej małą, pięcioletnią córeczką. Istnieje jednak możliwość nauczenia się przez obydwie strony szacunku dla własnej inności, respektowania granic, dania sobie wzajemnie prawa do intymności, zbudowania partnerstwa mimo różnicy wieku i doświadczenia. To jest to co matki  mogą zrobić dla swoich dorosłych córek, a córki dla matek. Jeśli starsze kobiety mają ochotę czegoś nauczyć młodsze, bo uważają że wiedzą lepiej jak postąpić w danej sytuacji, niech wprowadzą tę zmianę we własnym życiu. Jest to o wiele skuteczniejsza metoda wpływania na własne dorosłe dziecko niż krytyka i przestawianie garnków w kuchni córki…    

Scroll to Top