Kobieta ma był ładna, a mężczyzna atletyczny. Ładna, w naszej kulturze znaczy szczupła. Atletyczny, znaczy wysoki i dobrze umięśniony. Dobrze też, żebyśmy zawsze wyglądali młodo i mieli świeżą, wypoczętą oraz opaloną karnację”. Niezależnie od wieku, kobiety i mężczyźni mają zinternalizowany ten jeden wzorzec fizycznego piękna. Oczywiście możemy buntować się i obrażać na dyskryminację wobec innych „odmian” urody, ale uciec nie ma gdzie. Wystarczy włączyć telewizor, otworzyć dowolną gazetę, przyjrzeć ulicznym reklamom, żeby dotarł do nas społeczny przekaz „ wartością jest szczupłe (lub umięśnione, w zależności od płci) młode ciało oraz twarz o bardzo regularnych rysach i ładnej skórze”. Rozjazd między doskonałością modeli z kolorowych reklam a rzeczywistością pogłębia fakt, że jest to doskonałość wirtualna, stworzona technicznie na potrzeby masowej kultury. Postacie prezentowane nam przy okazji reklam są po prosu nierzeczywiste. Nikt z nas nie posiada ani tak zbudowanego ciała, ani tak doskonałych rysów (nawet jeśli aktualnie jesteśmy młodzi). Ta wizja ciała, jest nie tylko źródłem frustracji większości z nas, ale i bardzo poważnych zaburzeń psychicznych.
Presja szczupłego ciała – anoreksja i bulimia
Pragnienie szczupłego ciała to kulturowo domena kobiet. Nie brakuje takich, dla których dążenie do idealnych wymiarów ( co to właściwie oznacza?) stało się obsesją. Od odchudzania „w imię zdrowia” do anoreksji i bulimii nie jest daleko, szczególnie w przypadku nastolatek. Zaczyna się bardzo niewinnie – „chcę stracić tylko parę kilogramów ”. Z miesiąca na miesiąc dziewczyny jedzą coraz mniej, uważając że kalorii, które spożywają jest wciąż za dużo, wymyślają coraz dziwaczniejsze diety, aż z czasem przestają jeść w ogóle, albo popadają w bulimię. Dbanie o wagę i smukłą figurę powodują, że kobietom bardzo często ciężko jest zaakceptować swoją realną fizyczność, trudno im uwierzyć we własną wartość, a przede wszystkim w swoje wewnętrzne piękno i unikalność jako osoby. Anoreksja w zaawansowanej fazie rozwoju choroby jest śmiertelna. Nie muszę dodawać, że szczupła figura nie zagwarantowała jak dotąd trwałego szczęścia żadnej kobiecie…
Mężczyzna gladiator i bigoreksja
Wielu mężczyzn chce wyglądać choć trochę jak Arnold Schwarzenegger. Jego kariera jest dowodem, że umięśnione ciało otwiera drogę na szczyty kariery. Bigorektycy, osoby uzależnione od budowania za wszelką cenę swojej muskulatury, podporządkowują życie siłowni, skrupulatnie badają rozmiary bicepsów i są wiecznie niezadowolone ze swojego wyglądu oraz stanu mięśni. Dbałość o rzeźbę ciała zamienia się w obsesję, a ćwiczenia fizyczne stają się nałogiem. Bigorektykowi wydaje się, że jego ciało jest zbyt drobne i niedoskonałe, więc chory zwiększa intensywność ćwiczeń wyniszczając skrajnie swój organizm. Aby osiągnąć wspaniałą muskulaturę, trzeba spędzać na siłowni wiele godzin dziennie. Z czasem życie kręci się już tylko wokół tego. Wielu młodych mężczyzn ćwiczy bez nadzoru lekarza, nie zważając na zmęczenie i kontuzje. Postępy na siłowni wydają się ciągle małe, mężczyźni zaczynają zażywać preparaty witaminowe i wzmacniające, przechodzą na „cudowne” diety, sięgają po anaboliki, które zaburzają metabolizm komórek, utrudniając wchłanianie, przyswajanie i powstawanie substancji niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Konsekwencje tych zaburzeń są bardzo różne- obniżenie odporności organizmu na zakażenia wirusowe i bakteryjne, cukrzyca, rozregulowanie hormonalne jąder (blokują one wytwarzanie testosteronu, co powoduje obniżenie potencji i zaburzenie płodności). Zażywanie anabolików zazwyczaj odbywa się w sposób nie kontrolowany, często w dawkach wielokrotnie przewyższających dopuszczalne. Długotrwałe stosowanie sterydów może doprowadzić do wczesnej miażdżycy, wywołuje nowotwory wątroby, płuc i prostaty, zmiany zakrzepowe żył jak również zaburzenia psychiczne, takie jak zmiany osobowości, wzrost agresji, napięcia, stany depresji. Ale mięśnie są…
Totalne opalanie – tanoreksja
Kiedyś bladość była w modzie. Opalenizna kojarzyła się z ciężką pracą w polu, a blada i delikatna cera z arystokracją, pałacami oraz wysoką rangą. W naszych czasach podziały na „lepszych” i „gorszych” wyznaczają inne linie demarkacyjne, a opalenizna zyskała akceptację i kojarzona jest ze zdrowiem, wakacjami, luksusem. Rośnie liczba kobiet, które piękno utożsamiają z odcieniem swojej skóry. Pragnienie bycia opaloną prowadzi w niektórych przypadkach do uzależnienia od solarium. Regularne opalanie może zamienić się w obsesję i prawdziwy nałóg do tego stopnia, że osoba, która cierpi na tę chorobę, uważa że jest atrakcyjna tylko wtedy, kiedy jej skóra jest już ciemnobrązowa. Lekarze biją na alarm, że przez nadmierne opalanie rośnie liczba chorych na czerniaka złośliwego. Opalanie przyspiesza proces starzenia, gdyż skóra staje się przesuszona i szybciej pojawiają się zmarszczki. Prowadzi też do przebarwień oraz poważnych i co gorsza nieodwracalnych zmian w skórze. Dla kobiet, które nadużywają solarium racjonalne argumenty to „strachy na lachy”, bo zwykle są bardzo młode i trudno im wyobrazić sobie, że robią sobie realną krzywdę…A opalone są przecież takie ładne.
Wieczna młodość – uzależnienie od operacji plastycznych
To uzależnienie jest dość elitarne, bo po prostu drogie. Na operacje plastyczne najczęściej decydują się osoby, u których wygląd zewnętrzny jest elementem pracy zawodowej np. osoby publiczne, które funkcjonują w swoim zawodzie, często dzięki temu, że są atrakcyjne fizycznie np. modelki/e, aktorki/rzy, prezenterki/rzy. Drugą grupą klientów chirurgów plastycznych są osoby głęboko sfrustrowane swoim wyglądem, które uważają, że poddanie się upiększającym zabiegom zmieni ich życie na korzyść. Operacje pozwalają wyglądać młodziej, sprawiać wrażenie osób będących w doskonałej formie lub zbliżyć się swoim wyglądem do kanonów urody w naszej kulturze. W tym tkwi pułapka. Większe piersi, zgrabniejszy nos, bardziej napięta skóra twarzy nie są żadną gwarancją na lepsze życie, znalezienie miłości i akceptacji czy poprawę relacji z innymi ludźmi. Osoby decydujące się na operacje plastyczne tak właśnie niestety myślą. Większe piersi nie są potrzebne żadnej kobiecie dla własnej przyjemności (w tym obszarze jest wręcz przeciwnie). Naprawdę chodzi o chęć zmian w zupełnie innych sferach życia np. o to, żeby stać się bardziej atrakcyjną dla mężczyzn, znaleźć kochającego partnera, poczuć się akceptowaną. Jedna operacja pociąga za sobą kolejne. Jeśli „to” można zmienić, to także i „tamto”…Kolejne poprawki ciała prowadzą do utraty własnej tożsamości. Podobnie jak w mechanizmie każdego innego uzależnienia wpada się w błędne koło, a receptą na radzenie sobie z lękiem i własnym cierpieniem jest „kolejna dawka”, czyli następna operacja. Po udanym zabiegu zmiany jakiegoś elementu swojej fizyczności, niestety nie pojawia się upragniony spokój ducha, lecz paradoksalnie wzrasta krytycyzm wobec innych części ciała. Stąd obsesyjna „potrzeba” poddawania się następnym operacjom.
Anoreksja, bulimia, tanoreksja, uzależnienie od operacji plastycznych wyrastają z głębokiego braku akceptacji wobec siebie i dążenia do wyznaczonego, pochodzącego od otoczenia społecznego ideału piękna. Ten wyniszczający mechanizm wiąże się z bardzo okrutnym traktowaniem własnego ciała, które jest głodzone, przeczyszczane i maltretowane fizycznie na różne bolesne sposób. A potem choruje z powodu zadawanych mu tortur i to jest kolejny powód, aby go nie akceptować jeszcze bardziej. Na pierwszy rzut oka osoby cierpiące na wymienione choroby wydają się bardzo dbać o swoje ciało, ale to pozór pod którym kryje się całkowite odrzucenie własnej fizyczności. Za każdym przypadkiem stoi indywidualna i całkowicie unikalna historia cierpienia, ale na pewnym poziomie ogólności widać, że jest to problem kultury w której żyjemy i wszyscy doświadczamy go w jakiś sposób na własnej skórze.
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.