Ciągle muszę udowadniać samej sobie, że jestem wystarczająco dobra i ciągle mam poczucie, że jednak „czegoś mi brakuje”. Kiedy zajmuję się moimi dziećmi, towarzyszy mi poczucie winy, że poświęcam im zbyt mało uwagi i czasu, bo jestem pracującą matką i często, kiedy one mnie potrzebuje, po prostu nie jestem dostępna. Jest też ich ojciec, ale to matka powinna być przy nich, kiedy coś się dzieje… To samo czuję w pracy. Często towarzyszy mi niezadowolenie z siebie, bo wiem, że mogłabym być skuteczniejsza, szybciej się rozwijać zawodowo, więcej osiągnąć na ścieżce kariery. Gdyby nie kilka lat przerwy na dzieci i to, że pewna część mojej uwagi, zawsze, nawet wtedy gdy pracuję, jest zaprzątnięta troszczeniem się o innych, byłabym w zupełnie innym miejscu.. Myślę, że powinnam umieć oddzielać życie osobiste od zawodowego, ale nie umiem. Kiedy pomiędzy jednym, a drugim spotkaniem z klientami dzwoni moje dziecko ze szkoły, że bardzo źle się czuje, albo wiem, że zaraz po wyjściu z pracy muszę zdążyć na zebranie w przedszkolu, po prostu myślę o tym. To samo dotyczy małżeństwa, czasem się kłócimy z mężem, mamy dla siebie mało cierpliwości. Po tygodniu balansowania na cienkiej linie łączącej obowiązki kobiety pracującej na pełen etat, mamy dwójki dzieci i gospodyni, nie mam już siły na bycie atrakcyjną partnerką dla mężczyzny. W weekend najchętniej zawinęłabym się w koc i w starym dresie poczytała jakąś książkę, pijąc herbatę z cytryną. Mam poczucie bycia kiepską żoną, za mało staram się o nasz związek. Jak mam czuć się ze sobą dobrze, kiedy w każdym ważnym obszarze mojego życia nie wyrabiam się ? Beata, 43 lata, ekonomistka
Czy poczucie własnej wartości ma płeć?
Encyklopedia Webstera określa poczucie własnej wartości jako wiarę w siebie i szacunek dla własnej osoby. Innymi słowy mówiąc, poczucie własnej wartości jest to sposób, w jakim myślimy i mówimy o sobie. Poczucie własnej wartości jest fundamentem tego jak funkcjonujemy w życiu, po jakie wyzwania sięgamy, w jaki sposób stawiamy granice innym, jak radzimy sobie ze stresem i wielu innych obszarów. Ludzie z niskim poczuciem własnej wartości generalnie nie wierzą w siebie i swoje siły, w trudnych sytuacjach wolą uciec niż zmierzyć się z problemem, mają trudności by przyjmowaniem wyzwań, paraliżuje ich lęk przed porażką. To, co i w jaki sposób, myślimy o sobie wywiera ogromny wpływ na nasze życie, nasze szczęście, kontakty z innymi, odnoszenie sukcesów, twórczość, niezależność i autonomię. Nawet spełnienie w sferze seksualnej jest w znacznym stopniu uzależnione od naszego poczucia wartości, osoba pewna swojej atrakcyjności fizycznej ma więcej odwagi w szukaniu partnera/i, odważniej wyraża swoje potrzeby, lepiej radzi sobie z odrzuceniem czy porażką. Prostą zasadę, że im większe poczucie wartości tym łatwiej nam żyć, zna chyba każdy. Wiadomo też powszechnie, że poczucie własnej wartości ma związek z naszym dzieciństwem i tym w jaki sposób obchodzono się z nami w przeszłości. Czy ma także związek z naszymi innymi właściwościami np. z tym czy urodziliśmy się jako chłopiec czy jako dziewczynka? Przyglądając się bliżej kulturowym oczekiwaniom związanym z płcią, widać wyraźnie, że rola kobiety skonstruowana jest w sposób uniemożliwiający osiągnięcia trwałego poczucia zadowolenia z siebie. Rola męska jest znacząco bardziej spójna i dająca więcej możliwości zbudowania pozytywnego obrazu własnej osoby.
Co bym nie zrobiła, będzie źle…
Paradoks kulturowej roli kobiecej polega na tym, że jest ona wewnętrznie sprzeczna. W każdym pozytywnym wyborze, kobieca ścieżka zawiera jakiś element negatywny. Oznacza to tyle, że jeśli kobieta zdecyduje się na jakikolwiek wybór, dostępny w naszej kulturze dla swojej płci, będzie w jakimś stopniu doświadczała poczucia, że zrobiła coś złego. Konsekwencje tego paradoksu dla poczucia własnej wartości kobiet są oczywiste… Kobieta, która decyduje się poświęcić życie macierzyństwu, może mieć wrażenie, że jest zbyt tradycyjna, wykonuje zajęcie o małej randze społecznej, jest zależna ekonomicznie od partnera i „nie przynosi do domu pieniędzy”, jest „tylko” matką. Kobieta, która jednoznacznie poświęca się pracy i karierze, nie ma dzieci, czasem też decyduje się nie mieć stałego partnera, uchodzi za samolubną, egocentryczną, „babochłopa”, mało kobiecą. Posiada niezależność i autonomię, często całkowicie niedostępną „kobietom domowym”, ale jej kobiecość jest podważana przez otoczenie, z perspektywy rodziny uchodzi często za „niespełnioną”, „niepełną”. Kobieta, która wybiera łączenie obydwu ról – roli matki i roli kobiety działającej w jakimś obszarze publicznym czy zawodowym, doświadcza tego o czym pisze cytowana Beata. Jest permanentnie niezadowolona z siebie, bo nie jest w stanie spełnić oczekiwań społecznych jakie wiążą się z godzeniem tych ról. Jest zawsze „niewystarczająca” . Dla dzieci, bo ma dla nich za mało czasu i uwagi. Dla pracodawcy, bo nie poświęca się tak jak mężczyźni. Dla partnera, bo nie starcza jej cierpliwości, żeby dbać o podtrzymywanie relacji. Innymi słowy, nie istnieje w naszej kulturze wybór kobiecej ścieżki, który byłby jednoznacznie dobry i pozwolił dokonać którejkolwiek z nas całkowicie pozytywnej oceny samej siebie. Kobietom jest o trudniej niż mężczyznom zbudować wysokie poczucie własnej wartości. Jest ono bardzo mocno związane z kontekstem kulturowym. Myślimy o sobie dobrze, jeśli jesteśmy w stanie wywiązać się z oczekiwań związanych z rolami, które definiują nasze życie. Rola kobiety, zbudowana jest w paradoksalny sposób, uniemożliwiający osiągnięcie pełnego zadowolenia w jakimkolwiek momencie życia. Nastolatki z którymi czasami pracuję, stoją wobec wielu nierozwiązywalnych dylematów, w tym dotyczących własnej seksualności. Z jednej strony są pod presją kultury masowej i grupy rówieśniczej, która skłania do śmiałego dysponowania swoją seksualnością, aktywności i korzystania ze swobody seksualnej. Z drugiej zaś, młode kobiety, które pozwalają sobie na ujawnianie swojej seksualności w otwarty sposób, określane są jako „puszczalskie”, „łatwe” (inne epitety pominę). Tak jak w przypadku dojrzałych kobiet, droga utrzymania stabilnego poczucia własnej wartości jest ciernista. Te bowiem młode kobiety, które z kolei są bliższe wartościom tradycyjnym w naszej kulturze i które nie korzystają ze swobody seksualnej, mają w grupie rówieśniczej pozycję „nudnych”, „nienowoczesnych” „zacofanych” (tu też inne epitety pominę). Kulturowe role związane z płcią, dotyczące mężczyzn, zarówno młodych jak i tych dojrzałych są także wymagające wielu wyrzeczeń i kompromisów wobec własnej autentyczności, jednak poprzez fakt, że są znacząco bardziej spójne i jednoznaczne, umożliwiają (przynajmniej potencjalnie) osiągnięcie zadowolenia z siebie. Wielu dojrzałych mężczyzn buduje swoje poczucie własnej wartości w oparciu o sukcesy w obszarze pracy zawodowej, dominującą pozycję w rodzinie oraz aktywność seksualną „Czuję się wartościowy, jeśli jestem w stanie dobrze funkcjonować na rynku pracy i zapewnić byt swojej rodzinie.” „Jestem prawdziwym mężczyzną, jeśli mam decydujące zdanie w rodzinie”. „Moją męskość definiuje aktywność seksualna” To niesłychanie ciężkie zadania, szczególnie w czasach kryzysu. W walce, o to aby zmieścić się w granicach swojej roli ( a co za tym idzie utrzymać dobre zdanie na swój temat) mężczyźni sięgają czasem po przemoc wobec najbliższych, wpadają w depresję czy sięgają po alkohol. Jednak w innych obszarach oczekiwania kulturowe wobec mężczyzn są znacząco mniejsze niż wobec kobiet. Dotyczy to głownie relacji – jeśli mężczyzna po rozwodzie płaci regularnie alimenty i utrzymuje raz w tygodniu kontakt z dzieckiem, uchodzi za wyjątkowo przyzwoitego. Gdyby kobieta ograniczyła się do tego typu zachowania, dostałaby etykietkę „macochy”. To samo dotyczy budowania relacji partnerskich. W naszej kulturze odpowiedzialność za dobre funkcjonowanie związku leży po stronie kobiet. Wkład mężczyzny polega głównie na tym, że „nie psuje” (np. nie zdradza), wkład kobiety polega na tym, aby zadbać o całą resztę. Jeśli związek się rozpada, stereotypowo wini się kobietę…A zatem mężczyźni w dużo prostszy sposób niż kobiety mogą poczuć się dobrym rodzicem czy dobrym partnerem.
Jak z tego wybrnąć?
Kultura z jej stereotypami staje się pułapką, o ile nie mamy świadomości relatywności wszystkiego co nam proponuje. Role społeczne, jakie mamy do odegrania jako mężczyźni i kobiety, są pewnego rodzaju niepisaną umową, która z żadnym razie nie definiuje niczyjej wartości. Wychodzenie poza stereotypy, w tym także te związane z płcią, wymaga odwagi i nonkonformizmu. Być może to jedyna droga, zarówno dla mężczyzn jak i kobiet, zmęczonych zamknięciem w ciasnych klatkach, tego „jacy/jakie powinniśmy być” jako matki/ ojcowie, mężowie/żony, synowie/córki itp.
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.