Marek, manager z Krakowa: -„Jeśli biorę kolejną delegację i pracuję następną dobę, to dla tego, żeby więcej zarobić. A nie dlatego, że nie mogę żyć bez pracy. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio byłem w kinie albo na przyjęciu u znajomych. Na wakacje wyjechałem ostatni raz pięć lat temu, może sześć…To dlatego, że uważam, że beze mnie nie poradzą sobie w firmie. Czasem nie pójdę na obiad, ale to dlatego, że nie mam na to czasu. Przeżyłem rok temu rozwód, moja żona twierdziła, że to z mojej winy, bo wybrałem pracę zamiast domu. Uważam, że to niesprawiedliwe i krzywdzące, w naszych czasach, żeby do czegoś dojść nie można siedzieć z założonymi rękami na kanapie. Miewam ostatnio kłopoty ze skokami ciśnienia, zacząłem brać leki, czuję się świetnie. W ostatnim roku pracowałem po 7 dni w tygodniu. Ale to nie są powody, żeby zaraz szukać pomocy u specjalisty…”
Trudno podać liczbę pracoholików w Polsce, ponieważ osoby dotknięte tą chorobą, podobnie jak Marek, zwykle nie chcą się same przed sobą przyznać, że mają problem. Jeśli decydują się na pomoc to po prostu idą do lekarza skarżąc się na bezsenność, bóle głowy, brzucha, problemy z ciśnieniem, trudności z koncentracją uwagi lub jakieś inne dolegliwości somatyczne. Domagają się szybkiej diagnozy i skutecznego leczenia, nie wiążącego się wprowadzaniem jakichkolwiek zmian do ich stylu życia. Lekarze z reguły nie wnikają w przyczyny złego samopoczucia. Wizyta u psychologa to zwykle dalszy etap i wynik szantażu ze strony rodziny, która boleśnie doświadcza skutków uzależnienia pracoholika. On sam twierdzi, że po prostu lubi swoją pracę, albo wyjaśnia, że chce zapewnić dobre życie rodzinie. Często odmawia uznania swojej choroby i podjęcia leczenia, ponieważ nie widzi nic złego w swoim sposobie funkcjonowania. Czasem żartuje na swój temat „może i jestem pracoholikiem, ale uważam, że to moja zaleta”. Żyjemy w świecie w którym wydajność, praca, produktywność, działanie, sukces zawodowy mają tak wysoką rangę, że minimalizujemy cenę jaką trzeba za to zapłacić. Tak, zgadzamy się powszechnie, alkoholizm to rzeczywiście problem, ale pracoholizm? Panuje fałszywe przekonanie „małej szkodliwości” społecznej tego uzależnienia, a wręcz traktowane jest ono przez wielu pracodawców jako atut pracownika.
Co to jest pracoholizm?
Pracoholizm oznacza uzależnienie od pracy. Tak jak w przypadku innych uzależnień, nie zawsze łatwo stwierdzić jednoznacznie czy ktoś jest już uzależniony od pracy czy jeszcze nie. Alkoholik, gdy przestaje pić, przeżywa lek, niepokój, objawy somatyczne. Pracoholik, który przestaje pracować nie wie, w jaki sposób wypełnić sobie czas, co ze sobą zrobić, jak funkcjonować. Zaczyna natychmiast szukać sobie jakiegoś zajęcia. Praca nie jest dla niego pasją, lecz ucieczką przed bólem, samotnością, poczuciem niskiej wartości, problemami które dzieją się w rodzinie. Pracoholik często traci swoich bliskich. Wraca do domu zbyt późno, aby brać udział w życiu rodzinnym, a poza tym w domu także jego praca zawodowa jest na pierwszym miejscu. Powoli rozluźnia się więź z partnerem/ką, dziećmi. Pracoholik stara się uczestniczyć w rodzinnej rozmowie, ale tak naprawdę wyłącza się, nie słucha, nie może się skupić, bo ciągle planuje, kombinuje, analizuje sprawy zawodowe. Praca staje się podstawowym sensem życia. Pracoholizm może z czasem łączyć się z innymi uzależnieniami. Jestem zmęczony, więc sięgam po coś, co mnie pobudzi, np. amfetaminę. Mam kłopoty ze snem – sięgam po leki nasenne czy alkohol. Praca uzależnia równie silnie jak środki chemiczne, z tą tylko różnicą, wiąże się z uznaniem społecznym i daje rangę, czego nie można powiedzieć o alkoholu czy narkotykach. Zarabiam, rozwijam się, mam władzę, szacunek otoczenia, rangę, która upaja. Zwykle po jakimś czasie takiego funkcjonowania nie ma już czasu na wydawanie pieniędzy, pracoholik długo siedzi w pracy, nie bierze urlopów, nie korzysta z dni wolnych. Wielu pracoholików skarży się, iż w dniach w których nie pracują odczuwają różne dolegliwości – bóle głowy, nudności, stany depresyjne. Alkoholik jeśli nie znajdzie się na dnie, nie przyzna, że jest chory i potrzebuje pomocy. Pracoholika otrzeźwia zawał, pęknięty wrzód żołądka, wylew i słowa lekarza „albo praca, albo życie”.
Narastanie uzależnienia
Proces narastania uzależnienia od pracy można przedstawić w trzech etapach:
na początku stały pośpiech, brak wolnych dni, niezdolność powiedzenia „nie” pracodawcy czy kolejnemu zobowiązaniu zawodowemu, ciągłe myślenie o pracy, wygórowana ambicja i ocena własnych zdolności; potem pojawienie się innych uzależnień (narkotyki, alkohol, nadmierne objadanie się) oraz dolegliwości somatycznych (bóle głowy, bezsenność), narastające wycofanie z życia towarzyskiego i rodzinnego, nasilenie dolegliwości somatycznych (podwyższone ciśnienie, wrzody żołądka); na końcu pustka emocjonalna, alienacja, bankructwo duchowe i emocjonalne.
Proces rozwoju uzależnienia odbywa się stopniowo i trudno jest zobaczyć, że posuwa się do przodu. Na początku jest po prostu praca, która jest drogą do podniesienia statusu ekonomicznego i społecznego. Wszyscy pracujemy, bo musimy zarobić na życie i chcemy żeby było nas stać na pewne przyjemności. Osiągamy kolejne cele i stawiamy sobie kolejne, coraz wyżej i wyżej… Zatracamy się w pracy. Obiecujemy sobie, że już niedługo zwolnimy, ale jeszcze nie teraz, może za pół roku jak tylko skończy się ten kontrakt, osiągnie się kolejny szczebel kariery, dostanie się jeszcze jedna podwyżkę. Jeszcze jeden projekt, jeszcze jeden kontrakt, jeszcze jedna podwyżka. Nie potrafimy już powiedzieć sobie „stop”. Przyjmujemy kolejne zlecenia, choć już na nic nie mamy czasu. To bardzo dowartościowuje „Dają mi to pracę, bo jestem kimś”. Płacą za to mordercze tempo nieprzespanymi nocami, tygodniami nie widywania rodziny i przyjaciół. Jeśli wyjazd na urlop to krótki, a i tak nie można wyłączyć służbowej komórki, bo jest taka jedna, ważna sprawa, w sprawie której będą dzwonić… Istnieje mit społeczny, mówiący o tym, że pracoholik to ideał dla pracodawcy. Jest to nie do końca prawda. Pracoholicy to osoby chore, którym z czasem coraz trudniej pracować w zespole, bo uważają, że są niezastąpione i nie potrafią delegować zadań na innych, nie słuchają rad, bywają aroganckie. Często są mało wydajne, bo cechujący ich perfekcjonizm powoduje, że wykonywanie nawet stosunkowo prostej czynności zabiera dużo czasu. Pracoholicy są mało kreatywni, działają jak cyborgi.
Pomoc dla pracoholika
Wracający do trzeźwości alkoholik powinien przestać pić, pracoholik raczej nie może rzucić pracy , bo praca jest źródłem utrzymania i stanowi obiektywną wartość w życiu. Problem polega na tym jak nauczyć się ją wykonywać, aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Można zmienić zawód lub pracodawcę, ale przede wszystkim swój system wartości. Uświadomić sobie, co jest najważniejsze. Czy moje życie, bliskość z innymi, poczucie, że moja egzystencja ma sens czy kolejny pozorny sukces? Warto się w pewnym momencie zatrzymać i wybrać…
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.