„Dobrze znam ten moment w naszym związku w którym wybaczam. Najpierw jest awantura, krzyk, ostatnio doszło do tego popychanie. Robię wszystko, żeby dzieci nie były świadkami, ale co tu można zrobić kiedy się mieszka w 37 metrach kwadratowych. Potem słyszę taką ciszę w głowie i wiem, że muszę uciekać z tego piekła. Jestem gotowa zapakować walizkę z rzeczami maluchów i wyjść tak jak stoję. Dwa razy tak zrobiłam, odeszłam. Zamieszkałam raz u mamy, raz u koleżanki. Było nam bardzo ciężko, ale czułam, że wreszcie jestem bezpieczna. Po kilku dniach pojawiał się mąż, przychodził z kwiatami i prezentami dla dzieci. Aż piszczały w radości. Obiecywał, że to było ostatni raz. Wszyscy mnie przekonywali, że nie dam rady sama i żebym spróbowała raz jeszcze. Miękło mi serce, pojawiała się nadzieja, czułość… Był taki udręczony, czułam, że jestem gotowa dać mu szansę . I dawałam…”
80% sprawców przemocy w rodzinie to mężczyźni, większość ofiar to kobiety oraz dzieci, dlatego w tekście używam określenia „sprawca”, mając równocześnie świadomość tej generalizacji i faktu, że bywają także „sprawczynie”. Dynamikę związku w którym dochodzi do przemocy cechują trzy powtarzające się fazy.
1. Faza narastania napięcia
Jest to faza budowania napięcia. Sprawca staje się krytyczny, nieprzyjemny w codziennym kontakcie, drażliwy, wszystko mu przeszkadza, stosuje wyzwiska i upokorzenia. Kobieta dostrzega zmiany w zachowaniu partnera, boi się wybuchu i w związku z tym stara się unikać konfrontacji. Mimo tych „uników” mężczyzna staje się coraz bardziej wściekły. Narasta napięcie. Każdy szczegół może wywołać jego złość, wspólne życie przypomina pole minowe, właściwie nie wiadomo co może spowodować eksplozję, trzeba się zachowywać bardzo ostrożnie… Sprawca prowokuje kłótnie o drobiazgi, staje się coraz bardziej niebezpieczny, sprawia wrażenie, jakby nie panował nad swoją złością. Otoczenie usiłuje w jakiś sposób opanować sytuację – uspokaja go, spełnia wszystkie zachcianki, wywiązuje się w dwójnasób ze wszystkich swoich obowiązków. Ofiary często przepraszają sprawcę, bo czują się odpowiedzialne za jego uczucia. Nic w tym dziwnego, bo ten swoje emocje tłumaczy jako reakcje na „prowokacje” ze strony ofiary :„ Ile razy prosiłem o ciszę, nie mogę przez ciebie pracować”, „naczynia stawia się inaczej w zlewie, powtarzam od zawsze”, „nie troszczysz się o mnie tylko o dzieci” itp. Kobiety koncentrują swoją uwagę na złudnych próbach zatrzymania eskalacji złości, wymyślają powody aby poprawić sprawcy humor, uczynić go bardziej zadowolonym i tym samym powstrzymać przed wyrządzeniem krzywdy rodzinie. Jest to rodzaj zachowań ucieczkowych służących ochronie przed bezpośrednim atakiem. Oddalanie od siebie niebezpieczeństwa to zresztą naturalna ludzka cecha. W tej fazie kobiety stają się uległe, schodzą z drogi, nie reagują na zaczepki, robią wszystko, żeby partner nie miał powodów „by się przyczepić”. Manipulują sytuacją własną i dziećmi, by zapobiegać atakom partnera. Ten rodzaj zachowania daje ofierze złudne poczucie, że posiada kontrolę nad sytuacją, daje nadzieję, że swoją uległą postawą spowoduje, że napięcie nie przerodzi się w otwartą przemoc. Stałe napięcie w związku wywołuje różne dolegliwości somatyczne u ofiar jak bóle brzucha, głowy, trudności ze snem, utratę albo apetytu albo ataki objadania się itp. Inne wpadają w marazm lub wręcz przeciwnie stają się bardzo niespokojne. Napięcie narasta do poziomu który w pewnym momencie staje się nie do zniesienia. Zdarza się, że ofiary same decydują się na konfrontację, żeby „mieć najgorsze za sobą”. Faza narastania napięcia może trwać kilka godzin, dni, lat. Zależy to od dynamiki związku , a przede wszystkim od zachowania sprawcy, który zawsze wini ofiarę za wybuch.
2. Faza gwałtownej przemocy
Jest to moment w którym partner staje się gwałtowny, wpada w szał i wyładowuje się. Faza druga jest końcowym ogniwem fazy pierwszej, w której pod wpływem narastającego napięcia, stresu i wzajemnych nieporozumień dochodzi do wyładowania nagromadzonej złości w postaci jawnych ataków agresji. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. brak papieru toaletowego albo zbyt głośna zabawa dzieci. Skutki przemocy mogą być różne – potłuczenia, złamania, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. W trakcie ataku kobieta nadal stara się zrobić wszystko, żeby uspokoić sprawcę, chronić siebie lub dzieci. Czasem bezsilność powoduje, że zaczyna też zaczyna być agresywna. Ofiara czuje się bezradna, przestają skutkować jakiekolwiek zachowania – uspokajanie sprawcy, bycie miłą, unikanie, bierne poddanie się , agresja nie zatrzymuje jego gniewu. Wybuch przemocy trwa krótko w stosunku do pozostałych faz cyklu, od kilkunastu minut do kilkunastu godzin. Po zakończeniu wybuchu , kobieta jest w stanie szoku, często nie wierzy, że to miało miejsce naprawdę. Odczuwa wstyd że nie była w stanie się obronić. Jest przerażona, oszołomiona, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność. Częstą reakcją jest też zaprzeczanie, że dana sytuacja miała miejsce, albo że była tak drastyczna. Im sytuacja była bardziej zagrażająca dla życia lub zdrowia ofiary, tym często silniej jest przez nią minimalizowana, a zachowanie partnera usprawiedliwiane.
3. Faza miodowego miesiąca
Jest to czas, który przychodzi po zakończeniu ataku agresji. W fazie trzeciej dominuje poczucie winy. Sprawca czuje się winny z powodu swojego zachowania i stanu ofiar/ofiary. Kobieta odczuwa poczucie winy z powodu niemożności ochronienia siebie lub dzieci („jestem słaba”). Ponieważ emocje te są bardzo silne i trudne do udźwignięcia, obie strony starają się jak najszybciej odbudować sytuację sprzed wybuchu. Sprawca w skrajny sposób okazuje swoją miłość – może być przesadnie kochający, szarmancki, romantycznie zakochany. Jego zachowanie sprawia, że ofiara mu wybacza i odczuwa współczucie. Kobieta wierzy w zapewnienia, że przemoc już nigdy więcej się nie powtórzy. Gdy sprawca wyładował już swoją wściekłość i ma świadomość, że posunął się za daleko, staje się inną osobą. Okazuje szczerą skruchę, obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy, stara się znaleźć wytłumaczenie dla tego, co zrobił („miałem zły dzień w pracy”, „nie powinnaś mówić do mnie tym tonem, wiesz jak to źle znoszę” itp.). Sprawca przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy incydent, który już się nigdy nie powtórzy, okazuje ciepło i miłość, staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby ich związek był nieustanną sielanką, której nigdy nic nie zakłóciło. Faza „miodowego miesiąca” to czas szczerych rozmów z ofiarą, dzielenia się swoimi przeżyciami, snucia marzeń o wspólnej przyszłości, planowania dzieci, obiecywania, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Sprawca realnie troszczy się o ofiarę, spędza z nią czas, utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Obydwoje zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner zmienił się rzeczywiście i że przemoc była jednorazowym, przypadkowym incydentem, bo teraz naprawdę czuje się kochana i traktowana z szacunkiem. A najważniejsze, że ona sama znowu go kocha! Spełniają się marzenia o związku, bliskości i głębokim zespoleniu z partnerem. Życie we dwoje na chwilę staje się naprawdę źródłem autentycznej satysfakcji. Ale faza miodowego miesiąca i związane z nią przyjemności prędzej czy później przemijają i znowu rozpoczyna się faza narastania napięcia. Faza miodowego miesiąca zatrzymuje ofiarę w cyklu przemocy, bo łatwo pod jej wpływem zapomnieć o koszmarze przemocy. Poszczególne fazy następują po sobie zawsze naprzemiennie. Po fazie trzeciej w końcu ponownie rozpocznie się faza pierwsza. Tym, co je różnicuje względem siebie, jest czas występowania. Im dłużej trwa „przemocowy” związek, tym dłuższa staje się faza pierwsza, bardzie brutalna faza druga, zaś faza trzecia ulega skróceniu. Cykl przemocy nie zatrzymuje się sam. Nie ma też na co liczyć, że zatrzyma go sprawca.
Osoby doświadczające przemocy w rodzinie potrzebuję pomocy z zewnątrz, aby przerwać ten łańcuch. Adresy placówek pomocowych na terenie całej Polski znaleźć można na stronie www.porozumienie.niebieskalinia.pl. Warto szukać pomocy!
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.