Stawanie się kobietą

„Rodzice mają ogromne poczucie straty, kiedy ich córki wkraczają na nowy lad. Tęsknią za dziewczynkami, które śpiewały w kuchni, czytały im szkolne wypracowania, towarzyszyły w wyprawach na ryby i na mecze. Tęsknią za córkami, które lubiły piec ciastka, bawić się i grać oraz chciały, by je całowano na dobranoc. Zamiast pełnych życia, uczuciowych córek mają w domu odmieńców – nowe dziewczęta: smutniejsze, pełne złości i bardziej skomplikowane. Wszyscy opłakują stratę.” Ocalić Ofelię, Mary Pipher

Zmieścić stopę w złotym pantofelku

Wiek dojrzewania jest okresem przejścia. W rdzennych tradycjach towarzyszyły mu rytuały, w których żegnano symboliczną „śmierć” dziecka i „narodziny” dorosłej członkini lub członka społeczności. Rozumiano, że przechodzenie od okresu dzieciństwa do dorosłości jest bardzo trudne emocjonalnie – traci się przywileje i ograniczenia osoby zależnej od innych, zyskuje prawa i obowiązki kobiety lub mężczyzny niosących odpowiedzialność. W naszej kulturze rytuały tego typu mają charakter bardzo szczątkowy i każde kolejne pokolenie przekracza swój próg dorastania w stanie wewnętrznego chaosu, plątaniny sprzecznych uczuć i braku zrozumienia dla procesu zmiany w jakim uczestniczy. Stawanie się kobietą oznacza pożegnanie z byciem dziewczynką. To dwa drastycznie różne światy. Dziewczynce generalnie wolno o wiele więcej niż kobiecie. Ma prawo być spontaniczna, rozwijać się tak jak chce, nie mieć wielu obowiązków domowych, nie poświęcać dla innych, mieć swoje pasje, spędzać wolny czas na zabawie, ubierać jak jej wygodnie, a nie jak „należy”, jeść to co chce… Przejście w kobiecość w naszej kulturze jest bardzo obrazowo oddane w baśni o Kopciuszku, kiedy to autorzy opisują wizytę księcia w domu macochy: „Matka podała jej nóż i rzekła: – Obetnij palec. I tak, gdy zostaniesz królową, nie będziesz chodziła piechotą… Córka odcięła palec, z trudem wcisnęła trzewiczek i z zaciśniętymi z bólu zębami wyszła do królewicza.”  Aby wpasować swoją indywidualność, z jaką każda z nas przychodzi na świat, w „złoty pantofelek” (skądinąd w baśni należący do innej kobiety), musimy podobnie jak córki macochy odciąć się od jakiegoś kawałka swojej dziewczęcej natury. Jeśli złoty pantofelek w rękach księcia oznacza kulturowy wzorzec „idealnej kobiety”, to jest to przekaz mówiący „masz wartość w oczach innych i zasługujesz na względy mężczyzny o tyle, o ile zmieścisz się w jego oczekiwaniach wobec ciebie. Dopasuj się dobrze do szablonu i nie zważaj na ból jaki się z tym wiąże.” Słynna terapeutka, obrończyni praw dzieci, Alice Miller, nazywa ten proces tworzeniem „fałszywego ja”. Kultura w której żyjemy, wymusza na dziewczynkach i chłopcach rezygnację z tego „kim są” na rzecz tego „jakie powinny być”. Wizerunki idealnego mężczyzny i kobiety różnią się znacząco od siebie. Standardy „właściwego” zachowania i wyglądu kobiet nie są zbyt precyzyjnie opisane, jednak łatwo je rozpoznać, ponieważ otoczenie surowo karze „buntowniczki”. Dziewczyny, które mówią wprost to co myślą nazywane są „wyszczekanymi”, więc szybko uczą się milczeć w sytuacjach publicznych. Dziewczyny, które maję budowę ciała obiegającą od wysoko nagradzanej szczupłej sylwetki, są wyśmiewane, więc szybko uczą się nie lubić swojego ciała i głodzić je. Dziewczyny, które z natury swojego umysłu są dociekliwymi intelektualistkami, uczą się to ukrywać, żeby nie zasłużyć na miano „mało seksownych nudziar”. Dziewczyny, które urodziły się z mocną, wojowniczą naturą, odkrywają, że nie są to cenione kobiece cechy, więc wyrabiają w sobie spolegliwość i poddaństwo wobec otoczenia. „Żeby być piękną trzeba cierpieć” . I tak już jest, nikt tego nie podważa. Uważa się, że dziewczęta w wieku dojrzewania „głupieją” i robią się trudne dla otoczenia z powodu „burzy hormonalnej”. Podobną „burzę hormonalną” kobiety przechodzą czterdzieści lat później w okresie menopauzy, ale nie kończy się to tak wielką liczbą prób samobójczych i udanych samobójstw, licznymi przypadkami samookaleczania się, bulimii i anoreksji jak u nastolatek. Utrata prawa do bycia sobą i wyrażania w świecie swojego „autentycznego ja”, która wydarza się w okresie dojrzewania jest najwyraźniej tak bolesna, że jakaś część dziewcząt (i chłopców) woli śmierć. To brzmi bardzo drastycznie, ale też i doświadczenie dojrzewania w naszej kulturze nie należy do łatwych i prostych…

Metody przetrwania

Młode dziewczyny przyjmują kilka typowych strategii przetrwania kulturowej presji. Jedną z nich jest przystosowanie się, dążenie do idealnego wpasowania się kulturowy wizerunek młodej kobiety. Masowo robią się podobne do kolejnej „ikony” popkultury, mówią tak jak ona, robią to co ona. Inną strategią jest zamknięcie się w sobie, rezygnacja z dotychczasowych pasji i zainteresowań, odcięcie od otoczenia np. w kręgu książek, muzyki. Kolejną wersją przetrwania jest depresja ze wszystkim symptomami tego stanu, takimi jak obniżony nastrój, niskie poczucie własnej wartości, utrata radości życia, brak motywacji i napędu do najprostszych czynności. Inną możliwością jest gniew i bunt, ostre przeciwstawianie się wszelkim ograniczeniom, czasem kosztem samej siebie, swojego bezpieczeństwa czy zdrowia. Czasem jedna strategia dominuje w zachowaniu młodej kobiety, czasem dziewczyny używają każdej z nich. A wrogami numer jeden są za każdym razem zwykle rodzice…

Jak wspierać młode kobiety

Kultura w której żyjemy nie jest zainteresowana rozwojem indywidualności młodych kobiet. Ten przekaz dociera do dziewczynek od najwcześniejszych lat życia i trudno się dziwić, że jest skuteczny. Stawanie się młodą kobietą oznacza rezygnację z tego kim się jest, na rzecz totalnego dostosowania do wymogów otoczenia. W przypadku młodych kobiet, tym otoczeniem z czasem przestają być rodzice (ich standardy stają się „przestarzałe”) a zaczyna być grupa rówieśnicza i kultura masowa. Stawanie się kobietą wiąże się z poważną stratą dla własnego człowieczeństwa, ponieważ trzeba wyglądać tak, żeby podobać się chłopcom, zachowywać w określony sposób (np. „luzacki”), interesować bardziej modą i urodą niż tym co dla wielu dziewczyn byłoby naprawdę interesujące, zrezygnować z tych aspektów swojej natury, które nie pasują do „wizerunku”. To odcięcie dotyczy cech uważanych w naszej kulturze za tradycyjnie „męskie” – asertywność, autonomia, skupienie na sobie, zainteresowanie czym innym niż relacje z innymi itp. Wyznacznikiem poczucia własnej wartości młodych kobiet jest to, na ile udało im się zdobyć akceptację chłopców. Wielu rodziców widzi ten bezlitosny proces wyzbywania się swojej indywidualności przez dojrzewające dziecko, ale próby przeciwstawiania się mu wydają się bezowocne. Jest takie powiedzenie wśród rodziców nastoletnich dzieci „trzeba to przetrwać jak dżumę”. Tylko co z zadżumionymi? I co z własnym żalem na widok ukochanej córki, która z własnej woli rezygnuje ze swojej indywidualności i na naszych oczach zamienia w kopię Dody, Britney Spears czy kolejnego medialnego klona tego wizerunku kobiety. Wspieranie „autentycznego ja” młodych kobiet, jest majstersztykiem, ponieważ trudno rozeznać gdzie ono jest. Czy chęć przekłucia sobie nosa to „autentyczne ja” mojej córki czy jej dopasowanie do klasowych standardów bycia „cool”? Czy zgoda na nocowanie na osiemnastce kolegi to dawanie prawa do autonomii czy wpieranie nieodpowiedzialnej aktywności seksualnej nastolatków? W tym labiryncie sprzeczności tak samo gubią się nasze dzieci jak i my rodzice. Pozostaje najprostsza metoda – uczciwe rozmawianie ze sobą. Mówienie o swoich uczuciach i potrzebach, pokazywanie innej perspektywy widzenia niż ta tworzona przez kulturę masową. Bywa to szczególnie trudne dla rodziców, którzy lubią wersję rodzicielstwa „autorytarną”, ale ona ma ograniczoną nieskuteczność. W relacji z nastolatkami dużo lepiej działa „demokracja”. Mówmy otwarcie naszym córkom jak bardzo tęsknimy za ich indywidualnością, jak są piękne i wartościowe takie jakie są, jak ważne jest, aby wyrosły na wolne, niezależne kobiety. Może kiedyś zechcą to usłyszeć…

Scroll to Top