„Co by się stało, gdybym pojawiła się przed wami zła, brzydka, gniewna, zazdrosna, zagubiona? Co stałoby się z waszą miłością? A przecież taka również byłam. Czy oznacza to, że nie kochaliście mnie, lecz jedynie to, co widzieliście? Porządne, godne zaufania, wrażliwe, pełne zrozumienia, wygodne dziecko, które w gruncie rzeczy było kim innym. Co stało się z moim dzieciństwem? Czy nie okradziono mnie z niego? Nie ma już powrotu. Nigdy już tego nie nadrobię. Zawsze byłam tylko małą dorosłą. A moje zdolności – czyż nie wykorzystano ich niegodnie?” (wypowiedź Wewnętrznego Dziecka, które odnalazła w sobie dorosła kobieta poddająca się terapii) Alice Miller „Dramat udanego dziecka, studia nad powrotem do prawdziwego Ja”
Nowonarodzone dziecko jest całkowicie zależne od potrzeb swoich opiekunów, od ich miłości, czułości i tego czy zechcą w życzliwy sposób o nie zadbać. Przychodzimy na świat z wrodzoną potrzebą szacunku wobec granic naszego ciała, emocji i potrzeb. W tej fazie życia jesteśmy całkowicie bezbronni/nne wobec naszego otoczenia i tego w jaki sposób nasi opiekunowie zaopiekują się tymi właśnie podstawowymi aspektami naszej egzystencji – ciałem, uczuciami i potrzebami. „Trudne dzieciństwo” to określenie sytuacji w której wzrastaliśmy o otoczeniu dorosłych, którzy z jakiegoś powodu, nie umieli czy nie chcieli, sprostać wymaganiom właściwej opieki nad dzieckiem. To czasem historie w jakiś sposób oczywiste, bo związane z uzależnieniem jednego czy dwójki rodziców, przemocą fizyczną czy seksualną w rodzinie, zaniedbywaniem i opuszczeniem dziecka, poważną chorobą opiekunów, złą sytuacją ekonomiczną rodziny przekładającą się na klimat codziennego życia. To jednak również historie nie „oczywiste”, dotyczące dzieciństwa w rodzinach, w których, na pierwszy rzut oka nie działy się wydarzenia uznawane społecznie za „patologię”. Traumatycznym dzieciństwem może być wzrastanie w domu w którym rodzice (lub jedno z nich) nie szanuje podmiotowości dziecka, jego prawa do własnego świata uczuć i decyzji, stosuje przemoc psychiczną np. za pośrednictwem bardzo surowego systemu wychowawczego, w którym dziecko jest odrzucane przez opiekunów, o ile nie dostosuje się do ich oczekiwań.
Jak doświadczenie traumy wpływa na dziecko
„Za każdym razem kiedy ojciec przychodził do domu pijany, truchlałem ze strachu i wstydu. Chciałem zapaść się pod ziemię i zniknąć. Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze bardzo mały po prostu rozpaczliwie płakałem. Wtedy mama robiła się jeszcze bardziej nerwowa i niespokojna. Szybko odkryłem, że kiedy powstrzymuję łzy i strach, ona czuje się znacznie lepiej. Z czasem wyrosłem na bohatera i obrońcę mamy, potem innych osób w moim życiu”.
Trauma, to sytuacja która wykracza poza emocjonalne i poznawcze granice poradzenia z sobie i zagraża naszemu przetrwaniu. Z badań wynika, że dzieci, które doświadczyły sytuacji kryzysowych posiadają kilka typowych rysów, określanych jako utrata radości z życia,pseudodojrzałość,brak gotowości do zabawy,poczucie niskiej wartości,złe mniemanie o własnych zdolnościach, wycofywanie się z życia społecznego lub otwarta wrogość, złość, która wynika z faktu braku kontroli nad własnym życiem. Tak to wygląda „z zewnątrz”. „W środku” dziecko, które jest bezradne wobec zagrożenia, uczy się odcinać od różnych aspektów siebie – przestaje czuć strach, ból, smutek, zazdrość o rodzeństwo, a nawet ból. W celu przetrwania rozwija w sobie czasem do perfekcji system niedopuszczania do siebie bolesnych emocji i impulsów nie akceptowanych przez otoczenie. Przystosowanie się do potrzeb i wymagań rodziców prowadzi do wytworzenia pewnego rodzaju stałego „pancerza”, trwałej „maski”, która z jednej strony gwarantuje nam akceptację rodziców ( niekiedy jest to równoważne z przeżyciem), z drugiej odcina od naszych autentycznych uczuć, impulsów, potrzeb. To co w dzieciństwie służy przetrwaniu, przenosi się jako trwały wzorzec w nasze dorosłe życie.
Dorosłe życie skrzywdzonych dzieci
Odrzucone w dzieciństwie uczucia (np. smutek, złość) czy impulsy (np. agresywność, seksualność) co jakiś czas „wypływają na powierzchnię” i robą duże zamieszanie w naszym dorosłym życiu. To zwykle bardzo trudne momenty, w których tracimy kontakt z naszą racjonalną, przystosowaną stroną i zaczynamy robić czy czuć „dziwne rzeczy” nad którymi nie mamy żadnej kontroli. Łagodna, empatyczna i zawsze otwarta na pomoc całemu światu kobieta może zamieniać się w krytyczną i drażliwą wobec całego otoczenia „zołzę”. Silny i radzący sobie z każdą sytuacją mężczyzna może robić się niebezpiecznie agresywny w stosunku do swojego płaczącego kilkuletniego synka. Zwykle te „przemiany” dzieją się to w sposób nieświadomy. Nie zauważamy tego momentu w którym nasz „odcięty” fragment usiłuje przedrzeć się do realnego świata, przez co nie jesteśmy w stanie wnieść go w jakikolwiek przytomny sposób do życia. Tę zmianę zauważa nasze otoczenie i często usiłuje nam to zakomunikować, ale są to trudne do przyjęcia informacje. Gdyby kobieta, która nauczyła się być tylko łagodna umiała zaakceptować swoją złość czy siłę i wnosić ją wprost do relacji z innymi, być może nie musiałaby być złośliwa wobec najbliższych. Gdyby mężczyzna, który nauczył się odcinać od swojej bezbronnej, dziecięcej części zaakceptował ten delikatny aspekt siebie, być może płacz własnego syna budziłby w nim chęć opieki i przytulenia, a nie gwałtowny gniew. Nasze wyparte i odrzucone w dzieciństwie aspekty potrzebują abyśmy przywołali je do życia, zwykle są nam po prostu desperacko potrzebne. Trudno jest wyobrazić sobie egzystencję bez jednej ręki czy nogi, to samo dotyczy naszej psychiki. Trudno jest żyć bez fragmentu swoje psychiki np. w oderwaniu od swojej siły czy kruchości.
Odcinanie się od pewnych aspektów siebie, którego uczymy się w dzieciństwie pochłania bardzo dużo energii psychicznej. Musimy ciągle kontrolować, czy aby jesteśmy tacy/takie „jak należy”. Toczymy w sobie nieustanną walkę pomiędzy tym co naprawdę czujemy i chcemy, a tym co uważamy, że należy czuć i chcieć. Jakkolwiek mocno stłumimy swoje dziecięce impulsy, nie da się do końca pozbyć tęsknoty za utraconą częścią siebie np. swoją spontanicznością, kreatywnością, autonomią, seksualnością czy wojowniczością. Nieświadomie kontaktujemy się z tymi „wygnanymi” aspektami poprzez różne zastępcze sposoby – używki, wchodzenie w przypadkowe związki, różne typy nałogów czy przymusowych zachowań. Każde z tych działań w jakiś sposób pozwala nam doświadczyć tego aspektu siebie, z którym nie jesteśmy w stanie skontaktować się w „normalnym” stanie świadomości. Przeszkadza temu nasza „zbroja” zbudowana w dzieciństwie. Stajemy się dorosłą ofiarą swojego sposobu przetrwania trudnego i traumatycznego dzieciństwa.
Zmiana jest możliwa
Przeszłość i nasze zranienia pochodzące tamtych czasów są nieodwracalne. Możemy je opłakiwać jako utracone dzieciństwo. To proces mający w sobie wiele podobieństw do stanu żałoby po stracie realnej, fizycznej osoby, która była nam bliska. Może towarzyszyć temu smutek, rozpacz, ból, gniew, zaprzeczenie, obojętność i wiele innych emocji. Przeszłość jest czymś na co nie mamy wpływu, ale odkrycie tego w jaki sposób odtwarzamy w swoim aktualnym życiu traumę z dzieciństwa, pozwala nam zmieniać swoją teraźniejszość. Jednym z narzędzi tej zmiany jest psychoterapia, grupy wsparcia, warsztaty rozwojowe. Zmiana jest możliwa i jeśli tylko się jej pragnie warto poszukać możliwości lepszego życia.
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.