„Mówienie o uzależnieniach jest wkraczaniem w niebezpieczny teren, ponieważ każdy je posiada. Ogólnie rzecz biorąc, czujemy się albo ekspertami w tej dziedzinie, albo uważamy, że nie mamy uzależnień…” Arnold Mindell, „Śnienie na jawie”
Uzależnienia, w nie tak odległej przeszłości, kojarzone były z brakiem silnej woli i słabością charakteru. Należały do obszaru do którego przylgnęła etykietka grzechu, niemoralności, bycia kimś gorszym od innych, kto nie umie się powstrzymać… W naszych czasach dużo się zmieniło na poziomie świadomości społecznej. Uzależnienia od substancji chemicznych takich jak alkohol czy narkotyki, nie są traktowane jako „zło moralne”, lecz rozpatrywane w kategorii chorób wymagających leczenia. Jednak nadal, w naszym potocznym myśleniu, proces uzależnienia lokowany jest bardziej w obszarze „patologii” niż w jako doświadczenie, które jest częścią codziennego życia większości z nas. Zdaniem A. Mindella, twórcy psychologii procesu, uzależnienia i tendencje do uzależnień są normą w naszej społeczności. Oznacza to, że wszyscy się nimi posługujemy. Tendencje, nie są w pełni rozwiniętym, procesem uzależnienia tj. nie prowadzą do tak drastycznych skutków jak zanik relacji z innymi, utrata zdrowia czy czasem życia, jakie potrafią towarzyszyć uzależnieniom. Są wstępem do „niewoli”, rodzajem przymusów jakie nam towarzyszą, obietnicą czegoś, co nigdy nie wydarza się naprawdę i do końca, wobec czego wciąż do tego wracamy… Granica między jednym a drugim bywa płynna.
Od czego można się uzależnić?
Uzależnić się można od wszystkiego. ..Stosując powszechnie używaną w psychologii definicję, uzależnienie to silna potrzeba wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji, która jest kontynuowana pomimo coraz znaczniejszych szkód. Osoba uzależniona nie umie powstrzymać się od danej substancji czy działania, uzależnienie przejmuje z czasem kontrolę nad jej życiem, a próby powstrzymania się i kontrolowania, kończą niepowodzeniem. W tym sensie osoba, który w wolnym czasie uprawia intensywnie długodystansowe bieganie, prowadzące z czasem do urazu kolan, a mimo to nadal kontynuująca swoją praktykę jest uzależniona. Osoba, która od lat zadłuża swoją kartę kredytową, wydając pieniądze na kolejną parę butów, sukienkę czy ładny przedmiot do domu, czym naraża siebie i bliskich na stałe poczucie lęku i chaosu, jest uzależniona. Osoba, hołdująca nawykom żywieniowym, które w ewidentny sposób nie służą jej zdrowiu, a mimo to nie zmieniająca swojego stylu życia, jest uzależniona. Osoba, która spędza przed komputerem kilkanaście godzin dziennie, pomimo strat jakie ponosi z tego powodu w swoich relacjach osobistych czy pracy zawodowej, jest uzależniona. Przykłady można mnożyć… Uzależnienie nie jest „po prostu patologią”, ale drogą jaka pozwala nam dojść do doświadczeń, których brak nam w codziennym życiu. W tym sensie, pomimo cierpień z którymi się wiążą, uzależnienia mają swoje drugie dno i głębszy sens. Są źródłem informacji ( których niestety nie umiemy czytać) o tym, czego tak naprawdę potrzebujemy w naszym życiu…
Wewnętrzny konflikt interesów
Substancja czy czynność , od której uzależniamy się, z jednej strony wprowadza nas w jakiś rodzaj upragnionego stanu, z drugiej strony blokuje pełną świadomość tego doświadczenia, co uniemożliwia korzystanie z tej umiejętności w świadomy sposób. Osoba, która nałogowo biega, być może doświadcza w trakcie długodystansowego wysiłku wyciszenia krytycznych myśli na swój temat, relaksu i wewnętrznego spokoju, stanu emocjonalnego z którym nie ma kontaktu w innych sytuacjach, jako kontrolująca i wymagającą od siebie. Osoba, która nałogowo kupuje drogie ubrania i przedmioty, być może doświadcza w momencie wchodzenia w posiadanie „nowej zabawki” uczucia dziecięcej radości, zabawy i przyjemności, stanu, który nie przydarza jej się w żadnym innych sytuacjach, bo na co dzień jest ślepo oddana innym, nie troszczy się siebie i poświęca pracy. Osoba, która pogrąża się w wirtualnym świecie internetu, włączając komputer czuje się wolna od zahamowań, silna i otwarta, co nie jest dla niej dostępne w rzeczywistych relacjach z bliskimi, w których jest raczej wycofana i nieśmiała. Każdy jest inny, każdy nałóg, jest sięganiem po jakiś indywidualny aspekt siebie, który nie może być osiągnięty w inny sposób, bo po prostu nie umiemy tego zrobić inaczej.
Wszystko jest po coś…
Uzależnienia czy tendencje do uzależnień dotyczą tej części naszej psychiki, które odsuwamy od siebie i którym nie pozwalamy się ujawnić w naszym codziennym życiu. Osoba, która uważa się za nieśmiałą, nie akceptuje głośnej i ekspresyjnej części siebie , po alkoholu jest głośna i krzykliwa. Osoba, która na co dzień kontroluje swoje emocje, jest chłodna i utrzymuje duży dystans z innymi, podczas anonimowych wymian na forach internetowych robi się wylewna emocjonalnie, otwarta i bardzo szczera. Osoba altruistycznie oddana innym, nie akceptująca egoizmu i skupienia na własnym „ja” , podczas szału zakupowego wydaje pieniądze tylko i wyłącznie według swojego „widzi mi się” , nawet jeśli są to często prezenty dla innych, nie mają one nic wspólnego z myśleniem o nich, są czystą formą zaspokajania jakiegoś rodzaju własnych potrzeb. Warto zadać sobie pytania: „ Co zyskuję dzięki tej substancji czy czynności, która mnie rujnuje? Jaką mam z niej korzyść psychologiczną? Kim się staję, pod wpływem tej substancji czy czynności?”. Uzależnienie więzi nas w pułapce przymusu powtarzania pewnych działań. Stan umysłu do które nas ono prowadzi, doświadczany jest nieświadomie, nie w pełni i bez zrozumienia jego znaczenia. Jesteśmy trochę sytuacji przysłowiowego psa ogrodnika – jesteśmy w ogrodzie, ale jabłek się nie najemy… Zbliżamy się poprzez substancję (alkohol, kawę itp.) czy jakieś działanie (zakupy, jedzenie, seks, sport itp) do stanu, który jest nam potrzebny, ale brakuje nam przytomnej świadomości, która mogłaby z tego skorzystać w pełni. Ten niedopełniony stan, powoduje, że doświadczamy przymusu powtarzania go kolejny raz, pomimo, że nasza racjonalna część dobrze wie, że to „niezdrowe”, „będziemy mieć kłopoty” itp. Jesteśmy pomiędzy młotem a kowadłem – jeden aspekt nas zyskuje na chwilę przestrzeń do życia (doświadczamy relaksu, bliskości, radości itp.), drugi karze nas poczuciem winy i wstydu („znowu to zrobiłam/em”, „jestem do niczego”). Żeby przetrwać ten egzystencjalny, bardzo bolesny chaos, zwykle włączamy mechanizm zwany zaprzeczeniem, oszukujemy siebie poprzez minimalizowanie szkód („nic się nie stało”, „to nie jest problem, inni którzy mi zwracają na to uwagę mylą się”, „ każdy ma chwilę słabości”).Zaprzeczanie uzależnieniu służy zminimalizowaniu wewnętrznego cierpienia, które źródłem są konsekwencje tego co robimy. Niestety im bardziej unikamy konfrontacji z realnym życiem i własnymi emocjami, tym bardziej pogłębia się nasza niewola przywiązania do substancji czy działania, które przynosi chwilowa ulgę od bólu i cierpienia.
Aspekt szamański
W kulturach rdzennych, szaman/ka wyrusza do innych światów, po to by wziąć z nich to co potrzebne do wyzdrowienia czy pełni osoby cierpiącej lub chorej i wraca z tym do naszego świata. Leczy chorobę duszy i ciała poprzez dopełnienie życia o jakiś brakujący element przyniesiony z innej rzeczywistości. Szamańskie uzdrawianie, polega na wnoszeniu do tego świata brakującej energii, którą szaman/ka potrafi odszukać w innym wymiarze. Używając tej narracji, można porównać proces uzależnienia do nieświadomej podróży szamańskiej. Wyruszamy w pewnego rodzaju transie w jaki wprowadza nas substancja (alkohol, narkotyki, nikotyna, kawa, cukier itp.) lub czynność (seks, zakupy, internet, sport itp.) w świat doświadczania emocji czy kontaktu ze swoimi potrzebami, do których nie mamy dostępu „na trzeźwo”. Jedna z zasadniczych różnic polega niestety na tym, że szamani pochodzący z rdzennych tradycji osadzeni byli w znacząco innej tradycji duchowej i posiadali dzięki niej bardzo wyostrzoną, bo ćwiczoną latami treningu, świadomość tego co robią. Ich podróż w nieświadome była dopełniona, nam grozi zagubieniem i chaosem… A. Mindell wprowadził do psychologii metaforę „uzależnienia, jako szamańskiego sprzymierzeńca”. Sprzymierzeniec to moc i siła, która, jeśli jest odrzucona (nieświadoma), bardzo łatwo może zniszczyć nasze życie. Z drugiej strony jest potencjalnie największym źródłem zmiany, lekarstwem, które pomaga w przekroczeniu granic samego/ej siebie. Szamański sprzymierzeniec nie jest nigdy litościwy i nie patyczkuje się z nami, musimy zgromadzić ogromną, wewnętrzną siłę, żeby się z nim spotkać i w świadomy sposób, włączyć jego energię do swojego życia. Jeśli z nim walczymy, energia ta obraca się przeciwko nam. Osoba, która jest uzależniona od biegania, dającego jej wyciszenie, być może potrzebuje zmierzyć się świadomie ze swoim bardzo krytycznym systemem przekonań i odkryć nowy sposób myślenia o sobie i świecie… Osoba robiąca kompulsywnie zakupy, może potrzebuje stanąć twarz w twarz ze swoją historią zaniedbywania podstawowych potrzeb i emocji na rzecz zadawalania innych… Osoba uciekająca w wirtualne relacje, może potrzebuje skonfrontować ze swoim lękiem przed bliskością i znaleźć ścieżkę do budowania relacji pomimo zagrożenia odrzuceniem i stratą… Każde doświadczenie, nawet najtrudniejsze, może potencjalnie stanowić źródło siły, warto poszukać pomocy, aby odnaleźć sens tego co przydarza się nam życiu…
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.