Socjalizacja do roli kobiety odcina w naszej społeczności dziewczynki od poczucia własnej siły i umiejętności bezpośredniego wyrażania jej. Dorosłe kobiety często przeżywają problemy w obszarze asertywnego stawiania granic, otwartego wyrażania swoich opinii (szczególnie w sferze publicznej), jawnego złoszczenia się, bezpośredniego „stawiania na swoim”, wchodzenia w sytuacje konfliktowe. „Trening czyni mistrza”, a w obszarze otwartego używania własnej siły, kobiety po prostu nie przechodzą żadnego treningu , w przeciwieństwie do mężczyzn, którzy od wczesnego dzieciństwa wspierani są w byciu „mężnymi”, eksplorującymi, walecznymi, wchodzącymi w niebezpieczne sytuacje itp. W przyrodzie nic nie znika, co zatem dzieje się z kobiecą siłą? Mimo socjalizacji, kobieca siła także pozostaje, jednak dziewczynki i kobiety uczą się jej używać w sposób niejawny oraz „nie wprost”. Niezintegrowana siła, prowadzi w relacjach do roli ofiary. W ten scenariusz może wejść w związku zarówno mężczyzna jak i kobieta, choć kulturowo stanowczo chętniej obsadzany jest przez „płeć piękną”. Mężczyźni mają do odegrania kulturową rolę mocnego i twardego, jeśli podwinie im się w życiu noga np. stracą pracę, zachorują, rozpadnie im się związek, zwykle maskują swoje poczucie przegranej i „ robią dobrą minę do złej gry”. Rola ofiary w którą wpisane jest przeżywanie bezsilności, smutku, żalu, potrzebna wsparcia ze strony innych jest odległa od tego czego mężczyzn uczy się od dzieciństwa. Z kobietami jest wręcz odwrotnie…
Niezintegrowana siła
Siła, którą dysponujemy, jeśli jest nieświadoma, ujawnia się w sposób nieprzewidywalny dla osoby, która ją posiada. Tożsamość „ofiary” nie pozwala zobaczyć ani własnych zasobów i możliwości, ani sytuacji w których dysponujemy możliwościami wpływania na innych. Powoduje to poczucie zależności od innych, braku wpływu na własne życie, bycia słabą i bezbronną, nasila lęk i obniża poczucie własnej wartości. Z tego miejsca trudno jest mówić co się naprawdę myśli, wymagać, stawiać samą siebie i swoje potrzeby na równi z innymi. Odrzucony fragment własnej tożsamości domaga się uzewnętrznienia, dzieje się to jednak w sposób nieprzewidywalny i przez to nieraz krzywdzący dla innych, a na pewno niszczący relacje. Towarzyszy temu podwójność sygnałów wysyłanych w procesie komunikacji – na poziomie świadomym wysyłane są sygnały słabości, na poziomie nieświadomy siły. Typowym przykładem jest osoba, która przez pół godziny rozmowy telefonicznej opowiada słabym głosem jak trudne sytuacje wydarzyły się w jej życiu i jak jest wobec nich bezradna, a równocześnie nie daje dojść do głosu drugiej stronie relacji, przerywa jak tamta chce coś powiedzieć o sobie, nie przyjmuje żadnej pomocy. Inną sytuacją obrazująca dobrze podwójne sygnały jest osoba, która na wszystko się zgadza o co proszą inni, ale nie wywiązuje się z tego, zapomina, że czegoś się podjęła itp. Ten rodzaj niespójności często budzi w otoczeniu złość, ponieważ prędzej czy później ta podwójność jest wychwytywana przez odbiorcę, który/a czuje się poddany manipulacji i wykorzystywany/a. z drugiej strony, osoba nieświadoma swojej siły i sprawczości bywa często niemile zaskoczona krzywdzącymi, jak jej się wydaje informacjami zwrotnymi na swój temat. „Jak to nie daje przestrzeni innym, przecież ja dla siebie niczego nie chcę”, „Nie zgadzam się z zarzutem, ze manipuluję, przecież ja po prostu zapomniałam” . Brak świadomości własnej siły i sprawczości, nie powoduje, że siła wpływu na innych znika, ona po prostu zaczyna rządzić się własnymi zasadami, często bardzo nie pasującymi do systemu wartości reprezentowanego przez osobę, która nia dysponuje.
Wredne koleżanki, czyli obgadywanie
Przykładem siły używanej nieświadomie i bardzo nie wprost jest obgadywanie innych za ich plecami, nie mówienie „o co chodzi” i uzewnętrznianie swojej perspektywy z pomocą „focha” tj. obrażania się, okazywania braku zainteresowania itp., ranienie poprzez przekazywanie otoczeniu niekorzystnych informacji na temat danej osoby itp. Badania dotyczące przemocy wśród nastolatków, pokazują, że chłopcy są bardziej skłonni stosować w swoich relacjach przemoc fizyczną, dziewczynki psychiczną. Przemoc psychiczna jest jedną z form używania siły nie wprost , jest to metoda typu „śladu nie ma, rana boli”. Przemoc psychiczna to przedrzeźnianie, naśmiewanie się, straszenie, podważanie wartości drugiej osoby, nadmierna kontrola, deprecjonowanie światopoglądu , szydzenie z rodziny czy znajomych itp. Osoba, która posługuje się takimi zachowaniami ma często poczucie bycia na tyle „słabą”, że wejście w otwartą konfrontację z drugą osobą budzi zbyt duży lęk, lub w jakiś inny sposób przekracza jej możliwości. Pozostaje zatem działanie z ukrycia.
Jestem taka biedna
Inną strategią używania siły nie wprost jest bycie nieradzącą sobie, „biedną”, wymagającą wsparcia i współczucia ze strony innych. Jest to bardzo efektywna strategia przenoszenia odpowiedzialności za własne decyzje i działania na innych. Osoba „nie radząca sobie” w zespole będzie zwalniania z pewnych zadań (nikt nie będzie ryzykował, że „zawali”). Osoba „nie radząca sobie” w rodzinie będzie otaczana specjalną troską, obdarzana większa uwagą i pomocą, nie będzie się od niej oczekiwało wysiłku w niektórych obszarach. Czy to nie jest wygodne? Oczywiście etykietka „biednej” nie daje specjalnego prestiżu, ale za to pozwala otrzymywać ogromne ilości współczucia od otoczenia i zwalnia z różnych obowiązków, które bywają nudne i męczące. Kobiety są socjalizowane do roli tych, które nie mówią wprost o swoich potrzebach, bo uchodzi to za wyraz egoizmu. Czasem „bycie biedną” pozwala po prostu zadbać o siebie, bez konieczności proszenia innych o cokolwiek – można wreszcie odpocząć, zwolnić się z jakieś części obowiązków, dostać uwagę od otoczenia. Skądinąd stoją za tym podstawowe ludzkie potrzeby, kiedy jednak realizujemy je nie wprost, możemy spotkać się ze złością ze strony otoczenia, które może poczuć się „wmanewerowywane” w coś czego nie rozumie.
Jestem chora
Ucieczka w chorobę, jest jednym z najlepszych sposobów zmuszania otoczenia do wycofania swoich oczekiwań i skupienia uwagi na osobie chorej. Nie twierdzę, że każda osoba chora manipuluje sytuacją, w większości przypadków tak się bowiem nie dzieje. Jest jednak pewien margines osób, które w nieświadomy sposób przejmują kontrolę nad swoim otoczeniem poprzez eksponowanie cierpienia, zapadnia z jednej dolegliwości w drugą. Osoba taka staje się bardzo często centralną postacią w polu rodziny, wszyscy pozostali członkowie systemu zaczynają funkcjonować w taki sposób, aby oszczędzić osobie chorej stresu i wesprzeć ją. Niepostrzeżenie wszystko zaczyna kręcić się wokół jej potrzeb. Na pozór najbardziej bezbronna ze wszystkich, realnie staje się centralną postacią i układem odniesienia wszelkich decyzji i wyborów jakie zapadają w rodzinie. Jest w tym ogromna siła, z której osoba nią dysponująca nie zdaje sobie w ogóle sprawy. Byłaby szczerze oburzona gdyby pokazać jej sprawczość i moc wpływu na innych jaką posiada poprzez swoje choroby, przecież nie robi tego „bo chce”.
Ciche dni, czyli bierna agresja
Nie umiejąc powiedzieć wprost co przeszkadza w zachowaniu drugiej osoby, wiele osób po prostu wycofuje się z relacji, stosując metodę „cichych dni”, nie odzywania się, nie odpowiadania na maile czy sms-y, zrywania kontaktu bez wcześniejszych sygnałów ostrzegawczych. To zachowanie na pozór nie kojarzy się z użyciem siły, jednak paradoksalnie jest bardzo mocne . Ma duży wpływ na emocje drugiej strony, która czuje się zła, zdezorientowana, odrzucona. Na pozór nic się nie wydarzyło, natomiast to „zniknięcie” jest wyrazem bardzo mocnego, choć nie jawnego zaznaczenia własnych granic, przez osobę „znikającą”. Prawdopodobnie potrzebuje ona cos zakomunikować drugiej stronie np. swoja złość, ponieważ jednak tego nie umie, lub czuje lęk prze konfrontacją, woli wycofać się. Bywa to bardzo krzywdzące dla drugiej strony relacji, która często nie rozumie „o co chodzi”, gubi w domysłach, zaczyna winić siebie, lub przeciwnie staje się otwarcie zła.
Siła może służyć w dobry sposób…
Siła może służyć w dobry sposób jeśli pozwalamy sobie na nią, dajemy sobie prawo do jawnego wyrażania swoich potrzeb i własnej perspektywy, mówienia wprost o granicach jakie posiadamy. Jeśli mamy świadomość własnej mocy, to my przejmujemy kontrolę nad zachowaniem i możemy podporządkować je posiadanemu systemowi wartości. Lepiej jest stanowczo i asertywnie powiedzieć „nie” , niż wybuchnąć po tygodniu „duszenia” w sobie złości z powodu jakiegoś mało znaczącego głupstwa. Siła staje się groźna, gdy udajemy przed sobą, że jej nie mamy…
Zajmuję się terapią indywidualną, terapią grupową, warsztatami rozwojowymi dla kobiet, prowadzeniem superwizji i szkoleniami w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Jestem z wykształcenia psycholożką, ukończyłam Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. W terapii łączę kilka nurtów: psychologię procesu, arteterapię, focusing, EMDR, brainspotting oraz jogę. Jestem superwizorką w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”.