Jedzenie i emocje

Beata zauważyła, że bardzo często po telefonicznych kłótniach ze swoją matką zaczyna czuć „wilczy głód” i musi koniecznie zjeść coś słodkiego. Nie wystarczy jej jednak kostka czekolady, bo po niej jest zawsze druga, trzecia…. Zwykle po czwartej przestaje liczyć i zjada całą tabliczkę. Z każdym kolejnym kawałkiem czuje się z jednej strony coraz bardziej błogo i spokojnie, z drugiej zaczyna w niej narastać poczucie winy. Pojawia się bolesna myśl „Znowu to robię”. Beata nie problemów z utrzymanie wagi, jest raczej szczupła, ten rytuał objadania się czekoladą jest przykry, dlatego bo całkowicie wymyka się spod kontroli. Pojawia się jako rodzaj przymusu. Podczas rozmów z matką, Beata często czuje się nierozumiana i ma poczucie odrzucenia, ta relacja wygląda podobnie właściwie od zawsze… 

Jak pisze Ch. Northrup w książce „Ciało kobiety, mądrość kobiety” „jedzenie i emocje są ze sobą mocno połączone z przyczyn sięgających o wiele głębiej niż panująca obecnie obsesja na punkcie szczupłej sylwetki. Przez wieki rasa ludzka mogła przetrwać, spożywając pokarm zaakceptowany przez plemię. Jedzenie zawsze stanowiło istotny element codziennego rytuału życia, a pokarmy, które spożywałyśmy w dzieciństwie, pozostawiły w nas bardzo głęboki ślad. Na poziomie nieświadomym i świadomym pomagały nam czuć bezpieczeństwo i troskę”. Istnieją dwa mechanizmy wpływu jedzenia na nasze uczucia – fizjologiczny i związany z pamięcią sensoryczną. Działanie fizjologiczne łatwo zaobserwować jedząc np. słodycze. Cukry proste zawarte w słodyczach powodują szybkie wydzielanie w organizmie serotoniny – tzw. „hormonu szczęścia”. „Cukrowa” zmiana emocji nie jest tak wyrazista jak zmiana nastroju pod wpływem środków chemicznych takich jak alkohol, ale na tyle mocna, że wiele osób jest od niej uzależnionych. Pamięć sensoryczna, to z kolei pamięć doświadczeń z przeszłości zapisanych w naszym ciele, które od dzieciństwa doświadczało relaksu, poczucia bezpieczeństwa czy przyjemnego pobudzenia po zjedzeniu ciasta mamy, naleśników ze śmietaną czy kotletów schabowych. Udowodniono, że nawet dzieci w łonie matki posiadają już swoje preferencje smakowe. Często to, co je kobieta w ciąży staje się ulubioną potrawą małego dziecka. Istnieje hipoteza, że smaki te kojarzą nam się z niezachwianym poczuciem bezpieczeństwa okresu prenatalnego.

Jemy po to, aby…

 Jedzenie nigdy nie służyło wyłącznie do zaspokajania fizycznego głodu. Jemy po to, aby utrzymać się przy życiu i uzupełnić zapotrzebowanie naszego organizmu na różne składniki odżywcze, ale też po to, aby poczuć miłość, radość, przyjemność, ukojenie, spokój, pobudzenie czy zaspokoić swój apetyt na jakiekolwiek inne niespełnione uczucie. Jedzenie jest sposobem żywienia nie tylko ciała, ale również naszej psychiki. Jesteśmy kulturowo nauczeni, że jedzenie jest używana do różnych celów – aby celebrować ważne chwile i świętować sukcesy, uspokajać w niepokoju, zabawiać w nudzie. Jedzenie jest częścią naszych rytuałów społecznych i stoi za nim wiele symbolicznej treści. Odmowa zjedzenia kawałka tortu urodzinowego może być odczuwana jako przykra dla solenizanta/ki, choć racjonalnie przecież nic nie znaczy. Po zdaniu egzaminu, w ważną rodzinną rocznicę, po odniesieniu jakieś sukcesu wzmacniamy radość jedząc i pijąc. Spotkaniom towarzyskim towarzyszy często wspólna biesiada, która podkreśla więź i buduje nastrój. W tym, że jedzenie, jego brak lub nadmiar, rodzaj pokarmu czy sposób w jaki jemy wpływa na nasze emocje, nie ma niczego złego. Problem zaczyna się wtedy, gdy nasz sposób odżywiania wynika w większym stopniu z zaspokajania potrzeb emocjonalnych niż zasad racjonalnej dietetyki. To jest bowiem rodzaj nierównowagi, który prowadzi do różnych kłopotów.

Kiedy i po co jesz?

Czy jesz nie tylko wtedy, kiedy jesteś głodna/y? Kiedy i po co jesz? Czy pragniesz wyjątkowo jakichś potraw czy smaków? Czy odczuwasz „wilczy głód” wobec pewnych produktów, albo w pewnych momentach? Co czujesz kiedy sięgasz po jedzenie? To są pytania, które mogą pomóc w odkryciu emocjonalnych powodów dla których niedojadamy, przejadamy się, albo jemy niezdrowe rzeczy. Dobrym sposobem na odkrycie własnego wzorca jest założenie dzienniczka w którym przez dwa tygodnie zapisuje się w precyzyjny sposób co, w jakich ilościach i kiedy jemy oraz jakie uczucia temu towarzyszą. Aby poznać swój własny wzorzec „karmienia emocjonalnego” trzeba się sobie uczciwie przyjrzeć. Prowadzenie nawet przez krótki czas dokładnych zapisków, pozwala na uświadomienie w jaki sposób regulujemy swoje emocje za pomocą jedzenia. Zwykle nie dysponujemy taką wiedzą na własny temat, bo nawyki żywieniowe liczą czasami kilkanaście albo kilkadziesiąt lat i są po prostu nieświadomymi odruchami. Uprzytomnienie sobie własnego wzorca regulowania emocji za pomocą jedzenia otwiera oczy na przyczyny wielu problemów. Są osoby, które używają nadmiernych ilości kawy, słodyczy czy słonego i tłustego jedzenia, bo lubią czuć się pobudzone. Sięgają po kolejną filiżankę kawy czy ciastko kiedy tylko poczują się zmęczone. Spadek energii kojarzy im się ze stanem depresji i bezsilności, wobec czego nieustannie utrzymują się na „haju”. Dla innych słodycze czy tłuste węglowodany, jedzone w określony sposób czy specyficznych sytuacjach służą wręcz przeciwnemu celowi – wyciszeniu i uspokojeniu. Sięgają po jedzenie nie w momentach głodu, ale chwilach napięcia, zdenerwowania, lęku czy złości. W sytuacjach konfliktowych są w stanie „pochłonąć” duże ilości chipsów, zajadać się makaronami, kluskami i pierogami. Jeżeli główną przyczyną dla której jemy jest potrzeba poczucia emocjonalnego bezpieczeństwa można nie mieć gotowości, aby szybko z tego rezygnować. Nie ma w tym zresztą niczego złego, jedzenie staje się w wielu sytuacjach po prostu jednym z ważnych mechanizmów obronnych. Czasem okazuje się, że kiedy zmieniają się warunki np. odchodzimy z trudnej dla nas relacji, mechanizm przestaje być potrzebny i bez specjalnego wysiłku chudniemy czy tyjemy, w zależności od tego czego wymaga osiągnięcie równowagi. Niekiedy nie dostrzegamy związku między doświadczanym bólem emocjonalnym a sposobem w jaki używamy jedzenia do kontrolowania tego bólu. Jedzenie pełni w tym wypadku funkcję „znieczulacza”, pozwala skupić uwagę na czymś innym niż aktualnie doświadczane emocje np. na procesie jedzenia (albo odmawiania sobie jedzenia), nasyceniu lub głodzie (w zależności od tego jaki jest nasz wyuczony schemat), które przynosi w kolejnym momencie ukojenie.  

Jak zmieniać swoje niezdrowe nawyki żywieniowe

Ilu ludzi, tyle indywidualnych historii związanych z jedzeniem i emocjami. Dopóki uczciwie nie przyjrzymy się temu po co „ jemy to co jemy” prawdopodobnie nie będziemy w stanie wykorzystać w racjonalny sposób żadnych informacji na temat zdrowego żywienia i niezależnie od podejmowanych prób zmiany nawyków, prędzej czy później powrócimy do starych schematów. One bowiem gwarantują pewien rodzaj psychicznej równowagi, płacimy za tę równowagę nadwagą, nadciśnieniem czy innymi kłopotami fizycznymi, ale mamy przynajmniej jako takie poczucie wpływu na swoje życie. Jeśli chcemy trwale zmieniać swoje nawyki żywieniowe (inne także), potrzebujemy poza odkryciem do czego nam one służą, poszukać zdrowych alternatyw dotychczasowego zachowania. Bez nich nie wytrwamy długo w zmianie…Jeśli niezdrowe jedzenie służy mi do utrzymywania się w stanie ciągłej aktywności, może potrzebuję przyjrzeć się swoim przekonaniom na ten temat i nauczyć znajdować wartość w stanie relaksu, spokoju i nie działania. Jeśli jem, aby rozładować swój lęk wynikający z poczucia, że jestem nie wystarczająco dobra, może potrzebuję zaopiekować się swoim lękiem i nauczyć dostrzegać własną wartość. Kiedy bardziej świadomie zaczynamy dbać o swoje emocje, z czasem przestajemy „musieć” dbać o nie za pomocą jedzenia. Obiad robi się obiadem, a nie lekarstwem na samotność czy brak wiary w siebie…

Scroll to Top