Jesteś w momencie, w którym decydujesz się być

Większość z nas nie czuje się do końca wolna w swoich wyborach. Często mamy poczucie, że coś ciągle wymyka się spoza naszej kontroli. Nie robimy zawodowo tego co chcielibyśmy/łybyśmy, nie jesteśmy w takich relacjach jak te jakich pragniemy, nie mieszkamy tak gdzie ciągnie nas serce…itp. Żyjąc w czasach totalitarnych można było zwalić odpowiedzialność za własne niespełnienie na świat zewnętrzny, poskarżyć (słusznie) na system: „To dlatego nie realizuję moich pasji, bo w tym kraju nie wolno”, „Żyję poniżej swoich możliwości, bo gdybym się wychylił/a spotkałoby mnie nieszczęście”, „Jestem ciągle sfrustrowana/y, bo otacza mnie ponura rzeczywistość”. Zaletą naszych czasów jest wolność, ale czy naprawdę jesteśmy wolni/ne?  Indiańska nauczycielka duchowa, Jamie Sams, uważa, że w każdej chwili życia mamy taką możliwość : „Jesteś w momencie w którym decydujesz się być”. Mamy wybór: możemy realizować w swoim życiu scenariusz jaki zapisała w nas nasza przeszłość, możemy też zmienić nasze podświadome „oprogramowanie”. Możemy żyć w krzywdzących relacjach, nie szanować siebie, akceptować życie „na pół gwizdka”. Możemy też nauczyć się szacunku, troski i miłości wobec samych siebie, wchodzenia w dobre i służące naszemu życiu relacje z innymi, tworzenia wokół siebie świata zgodnego z naszą wrażliwością i systemem wartości.

Życie w klatce, czyli jak tworzy się nasz podstawowy „scenariusz”

Halina urodziła się jako pierwsza w rodzinie, jej młodsza siostra przyszła na świat rok później jako dziecko niepełnosprawne. Rodzice dziewczynek byli tak bardzo zajęci pracą zawodową i opieką nad chorą córką, że kiedy Halina miała pięć lat, była już włączana w większość domowy obowiązków. Gotowała, opiekowała się siostrą, sprzątała…  Dziewczynka czuła się ważna, zauważana przez mamę i tatę tylko wtedy, gdy była im do czegoś potrzebna. Wyrosła na mocną kobietę, która nie boi się dźwigać żadnych ciężarów. Wyszła za mąż bardzo młodo, urodziła dwójkę dzieci i po dziesięciu latach zorientowała się, że żyje w bardzo krzywdzącej relacji z mężem, który nadużywa alkoholu i nie wywiązuje się z żadnych zobowiązań domowych. Co więcej, historia opiekowania się innymi kosztem realizacji własnych potrzeb w jakimś sensie powtórzyła się w życiu zawodowym Haliny. Nie wiadomo „jakim cudem”, to na nią spadała zawsze najcięższa praca, najwięcej obowiązków i najmniej splendoru..     

 W sensie psychologicznym  nie mamy do końca wolności wyboru, ponieważ większość decyzji podejmujemy w sposób nieświadomy. W codziennym życiu w dużej mierze realizujemy zapisane głęboko w naszej psychice wzorce pochodzące z naszego dzieciństwa. To one rządzą znaczną częścią naszych emocji i działań. Aby uległy one transformacji muszą najpierw zostać świadomie rozpoznane. Jeśli ich nie rozpoznajemy świadomie, nie mamy na nie żadnego wpływu, to one „rządzą”. Znaczna część naszego „scenariusza” pochodzi z czasów wczesnego dzieciństwa i nie ma nawet postaci zwerbalizowanych przekonań. Po prostu wiemy, że świat jest niebezpieczny (albo bezpieczny), związki z kobietami (lub mężczyznami) krzywdzą, kiedy jest się bliskiej relacji traci się wolność (albo zyskuje bezpieczeństwo) itp. Nasze „zapisy” nie są w gruncie rzeczy żadną „obiektywną” prawdą o świecie, zawsze są tylko jedną z tysiąca możliwych perspektyw, ale dla nas są tą prawdziwą mapą, która prowadzi nas przez całe życie. Świat, który poznajemy w dzieciństwie staje się dla naszego umysłu pewnego rodzaju matrycą za pomocą której czytamy wszystkie późniejsze doświadczenia. Gdyby użyć metafory ze świata nowoczesnych technologii, przez całe życie posługujemy się jednym programem wgranym na nasz twardy dysk i dostosowujemy rzeczywistość do tego, aby program „nie zwariował”. W gigantycznym uproszczeniu wygląda to następująco – jeśli mój zapis brzmi np. „nie zasługuję na miłość ”, nie czytam drobnych sygnałów zaniedbywania ze strony nowopoznanego mężczyzny/kobiety, wchodzę z tą osobą w intymną relację i po kilku latach odkrywam, że po raz kolejny jestem w relacji z kimś, kto mnie krzywdzi (tak jak robił to ojciec czy matka). Gdybym dysponowała zapisem np. „zasługuję na najlepsze” prawdopodobnie wyłapałabym już wczesne sygnały zaniedbywania mnie i szybko skończyła znajomość. Rzeczywistość, którą stwarzam potwierdza mój wewnętrzny przekaz (jaki by on nie był). Dzieje się to w całkowicie nieświadomy sposób, co powoduje, że nie mamy poczucia wpływu na trudne relacje wydarzające się w naszym życiu. Zaczynamy myśleć magicznie, że „świat taki jest”, „bliskość jest zagrożeniem ” itp., zwykle doświadczamy  bezsilności i zmęczenia tą samą trudną sytuacją, przydarzającą się w życiu kolejny raz.

Jak zmieniać swoje „oprogramowanie”

Zawsze mamy przynajmniej dwa wyjścia. Jedno, najprostsze, przerzucić odpowiedzialność na świat zewnętrzny („to przez tego okropnego męża/żonę, szefa/fową, ojca, matkę, system, itp.). Drugie, bardziej skomplikowane, to wziąć odpowiedzialność za własne życie. Przyjęcie perspektywy własnej odpowiedzialności za to co przydarza nam się w życiu jest pierwszym, podstawowym krokiem prowadzącym do zmiany. Zadawanie sobie pytań typu: „Jaki ciągi decyzji doprowadził mnie to tego miejsca w którym jestem? Dlaczego podejmuję takie, a nie inne wybory? Jaki sposób myślenia o sobie, o świecie, za tym stoi? Od kogo się tego nauczyłam/em? Czy ten rodzaj perspektywy służy mi w życiu? „nie służy pławieniu się w poczuciu winy i własnej niedoskonałości, ale szukaniu własnego wpływu na życie. Kluczem do zmiany jest świadomość . Nasz umysł składa się z dość sztywnych przekonań, które pozwalają nam kategoryzować dochodzące do nas doświadczenia i porządkować je w taki sposób, żebyśmy rozumiały/li otaczający nas świat. Dla umysłu Haliny widok leżących w zlewie nie umytych naczyń aktywizuje dobrze utrwalone w dzieciństwie przekonanie „jestem niewystarczająco dobra, muszę zasłużyć na akceptację swoją pracą” co rodzi poczucie winy z powodu nieporządku w domu, a w efekcie prowadzi do działania polegającego na umyciu talerzy i kubków (choć była umówiona z domownikami inaczej). Dla męża Haliny ( który ma za sobą inną historię rodzinną i inny „scenariusz”) ten sam widok jest źródłem zgoła odmiennej refleksji: „ lenie nie szanują mnie i nic w tym domu nie robią, ja im pokażę” , co prowadzi do poczucia złości i działania polegającego na krzyku oraz głośnej krytyce żony i dzieci. Tak długo jak nie zyskamy świadomości rządzących nami nieświadomych przekonań, tak długa będą one rządziły naszymi emocjami i zachowaniami. Wolność wyboru wiąże się z umiejętnością zauważania rządzącymi naszymi emocjami przekonań. Halina po kilkunastu miesiącach terapii w grupie dla osób współuzależnionych uczy się świadomie rejestrować niektóre ze swoich automatycznych myśli. Zauważa, że ma w sobie „detektor” wczuwania się w potrzeby innych i natychmiastowego zaspokajania ich. Uczy się zauważać te momenty w których bierze odpowiedzialność za innych, pomimo ogromnych własnych kosztów np. zmęczenia, poczucia bycia wykorzystywaną i wciąż nieważną dla innych. Ta świadomość daje jej wybór. W kolejnym starciu przy zlewie pełnym naczyń, może świadomie zdecydować czy ma ochotę je umyć czy też powie swoim dzieciom lub mężowi, że to ich sprawa. „Jesteś w tym momencie w którym decydujesz się być” . Nawet jeśli setki tysięcy raz w przeszłości, Halina musiała rezygnować ze swojej perspektywy, po to by zyskać miłość i uwagę rodziców, potem innych ludzi, może za setnym tysiącem pierwszym razem zrobić w swoim życiu inaczej. Może chcieć potraktować swoją perspektywę i swoje potrzeby w centrum własnej uwagi i stanąć za tym z siłą z jaką dotychczas zaspokajała potrzeby i realizowała perspektywę innych ludzi. Taki rodzaj rewolucji kopernikańskiej nie dzieje się sam… Do takiej zmiany potrzebne jest mądre wsparcie otoczenia, często też pomoc psychoterapeutyczna. Praktykowanie nowego „scenariusza” wymaga nie tylko odkrycia go, ale też odwagi we wprowadzaniu w życie. To pewnego rodzaju praktyka duchowa, być może jedyną zmianą na lepsze jaką możemy zrobić tego świata, jest zmiana samych siebie…

Scroll to Top