Myślami stwarzam siebie…

„Nieustannie powtarzana myśl staje się przekonaniem. Następnie przekonania zmieniają fizjologię. Przekonania są wibrującymi siłami, które tworzą fizyczne podstawy życia i zdrowia” dr Ch.Northrup „Ciało kobiety, mądrość kobiety”

Zależność między tym co myślę, a czego doświadcza moje ciało jest codziennym doświadczeniem od zawsze. Wystarczy zamknąć oczy, wyobrazić sobie dużą, żółtą, soczystą cytrynę i… zaczynam czuć przypływ śliny, choć owoc istnieje tylko w wyobraźni. Jedność ciała i umysłu jest z jednej strony czymś tak oczywistym i „od zawsze”, że nie zwracamy na nią uwagi. Z drugiej strony świadomość tego podstawowego związku jest w naszej kulturze bardzo słaba, wszyscy od dzieciństwa przechodzimy społeczny trening skupiania jednostronnej uwagi na swoich myślach i odcinania się od bodźców płynących z ciała. Jedno i drugie niby jest tym samym, ale jakoś trudno o sobie powiedzieć „jestem moim ciałem” ,łatwiej utożsamić się z intelektem…

Wydaje się nam, że monolog wewnętrzny jaki nieustannie toczymy w swoich głowach, nie ma większego znaczenia, bo przecież „nikt tego słyszy”. Zapominamy, że niestety słyszy go nasze ciało. Generalnie, nie umiemy tego „szumu” myśli w żaden sposób kontrolować. Skojarzenia, obrazy, fantazje, wyobrażenia, płyną jedno po drugim, a nasze ciała reagują na każde… System przekonań jest bezpośrednim czynnikiem wpływającym na stan psychiczny i fizyczny jakiego doświadczamy w ciele. To naprawdę my kształtujemy w dużej mierze swoimi myślami własne życie… Trochę piękne, trochę straszne!

Oczywiście, nawet jeśli istnieje statystyczny związek pomiędzy pewnymi postawami i przekonaniami a zapadalnością na różne choroby, sugerowanie komukolwiek, że wywołał/a swoją dolegliwość jest bardzo krzywdzące. W każdym przypadku jest to przecież zbieg wielu czynników np. genetycznych, środowiskowych itp. Nasza psychika jest tylko jednym, choć czasem kluczowym elementem w skomplikowanej układance życia. Jest to ten element na który mamy bezpośredni wpływ i możemy go w świadomy sposób modelować np. poprzez pracę nad zmianą różnych destrukcyjnych przekonań. Jak pokazują doświadczenia wielu ludzi, naprawdę warto!

Przekonania a starzenie się

Pewna część przekonań kształtujących nasze życie ma charakter całkowicie nieświadomy. Nauczyliśmy/łyśmy się ich zazwyczaj w okresie wczesnego dzieciństwa od naszych opiekunów, rodziców, otaczającego środowiska. Potrafią one oddziaływać na różne aspekty naszego życia, w tym także na to…w jaki sposób będziemy się starzeć. B. Levy udowodniła ogromny wpływ przekonań na sposób w jaki przebiega ta faza naszego życia. Odkryła, że starsi ludzie, którzy byli badani dwadzieścia trzy lata wcześniej i pozytywnie spostrzegali proces starzenia się, żyli o siedem i pół roku dłużej od tych, którzy spostrzegali ten proces negatywnie. W badaniu wzięło udział 660 uczestników, zarówno mężczyzn jak i kobiet, analizowano szereg zmiennych wpływających na długość życia, w tym proszono uczestników o odpowiedź na pytanie, czy zgadzają się z twierdzeniem „ Starzejąc się, stajesz się coraz mniej przydatny/a”. Podsumowując wyniki badania, ich autorka wnioskuje, że pozytywny stosunek do procesu starzenia ma większy wpływ na długość życia niż czynniki fizjologiczne. Wpływ pozytywnego nastawienia jest ważniejszy od poziomu ciśnienia i cholesterolu, wskaźnika wagi ciała, niepalenia tytoniu czy regularnego wykonywania ćwiczeń.

Pesymiści i optymiści

 „To nie świat jako taki zwiększa w nas ryzyko zachorowania, lecz raczej my sami, przez to, jak patrzymy i co myślimy o tym, co nam się przytrafia” Jon kabat Zinn, „Życie piękna katastrofa”

Psycholog M. Selligman podzielił ludzi na dwie grupy w zależności od systemu przekonań, który stosują w celu wyjaśnienia przyczyn tego, co przytrafia się w ich życiu. Jedna grupa to pesymiści, osoby, które przypisują życiowe porażki sobie samym, uważają, że zła passa „będzie trwała wiecznie” i „odbije się negatywnie na wszystkim innym”. W skrajnych przypadkach ten styl myślenia cechuje osoby z depresją. „Zawsze wiedziałam, że jestem mało inteligentna i nie umiem być kreatywna, a teraz mam na to dowód” – tak pomyśli pesymistka. Druga grupa to optymiści, którzy w obliczu porażki reagują zgoła inaczej. Mają skłonność do nie obwiniania się za złe wydarzenia, traktują je jako chwilowe doświadczenia, problemy spostrzegają jako możliwe do rozwiązania, skupiają się na konkretnych konsekwencjach wydarzenia i nie tworzą zbyt uogólnionych wizji. Można by sparafrazować ten styl myślenia „No rzeczywiście, tym razem mi się nie udało, ale następnym będę już mądrzejsza o to doświadczenie”. Jaki ma związek styl myślenia, określony jako optymistyczny i pesymistyczny z fizjologią ciała? Okazuje się, że bardzo zasadniczy. Odkryto, że osoby pesymistyczne są o wiele bardziej zagrożone depresją. W badanej grupie chorych na raka, ludzie bardziej pesymistyczni szybciej umierali.

Poczucie własnej skuteczności

W innym badaniu, dotyczącym poczucia własnej skuteczności, A. Bandura odkrył, że duże nasilenie tej cechy jest najlepszym i najbardziej wiarygodnym prognostykiem pozytywnych skutków leczenia w wielu różnych sytuacjach medycznych, takich jak rehabilitacja po zawale sera, radzenie sobie z bólem stawów, zdolność do zmiany stylu życia (np. odchudzanie, rzucenie palenia). Poczucie własnej skuteczności to po prostu wiara w możliwość kontrolowania pewnych konkretnych wydarzeń w swoim życiu i mocne przekonanie o możliwości osiągnięcia sukcesu. Podczas badania mężczyzn po zwale serca i w trakcie rehabilitacji kardiologicznej okazało się, że mężczyźni silnie przekonani o tym, że mają bardzo żywotne serce i że są w stanie w pełni wyzdrowieć, znacznie rzadziej mieli problemy z ćwiczeniami niż ci mniej pewni siebie, choć w obu grupach choroba serca przebiegała podobnie. Posiadający poczucie własnej skuteczności mężczyźni byli w stanie ćwiczyć bez niepokoju i poczucia porażki, godzili się z gorszym samopoczuciem, nie martwiąc się, że „to zły znak”, skupiali się na korzyściach płynących z rehabilitacji. Mężczyźni bez pozytywnego przekonania, często zaprzestawali ćwiczeń, sygnały typu płytki oddech i zmęczenie, naturalne przy ćwiczeniach fizycznych, brali jako symptomy choroby serca.

Odporność na stres

Z kolei w badaniu prowadzonym przez S. Kobasa analizowano cechy ludzi, którzy wykonują silnie stresujące zawody. Okazało się, że przy tym samym nasileniu codziennego stresu w grupie tej znajdują się osoby, które są o wiele zdrowsze niż pozostali. Badaczka odkryła, że różni ich tylko jedna konkretna cecha, którą nazwała odpornością na stres. Odporni na stres wykazują wysoki poziom trzech cech osobowościowych: poczucia kontroli, zaangażowania i gotowości do wyzwań. Ludzie o wysokim poziomie kontroli są przekonani, że są w stanie wpływać na bieg wydarzeń w swoim życiu. Osoby o wysokim poziomie zaangażowania najczęściej w pełni angażują się w to co robią na co dzień. Wysoka gotowość do wyzwań polega na traktowaniu zmian jako naturalnej części życia dającej szansę na dalszy rozwój.  

Zawał a złość na innych

Medycyna behawioralna opisuje zależność między tendencją do pojawiania się konkretnych chorób somatycznych a stylem myślenia i działania. Jednym z dobrze znanych wzorców psychicznych, który ma związek ze zwiększonym ryzykiem choroby wieńcowej serca jest tzw. „Typ A”. Są to osoby niecierpliwe, wrogie i agresywne w stosunku do otoczenia. Stoją za tym przekonania typu  „Na nikogo nie można liczyć”, „Jak się odwrócisz, to ci wbiją nóż w plecy”, „To nie był przypadek, oni mają złe intencje” itp. Ten rodzaj nastawienia do świata wiąże się ze znacząco większą częstotliwością zapadania na chorobę wieńcową serca.

Scroll to Top